niedziela, 26 stycznia 2014

1.

Dzień jak co dzień.  Po świętach. Znowu muszę iść do tej szkoły.  Spotkać tego idiotę Bena i jego paczkę. Udawać grzeczna i dobra przed nauczycielami wmawiać cioci , że wszystko jest ok . Dzisiaj zaczynam matematyką. Znowu Foster będzie nas gnębić a ja jako jedyna w klasie będę umiała rozwiązać jej  zadania.  Jako , że dziś wyjątkowo zaczynam o 9 postanowiłam poczytać nowe ciekawostki o One Direction. Tak mnie one wciągnęły , że nie zauważyłam iż jest już grubo po 9. Postanowiłam iść na drugą lekcje czyli wychowawczą , żeby na nią zdążyć szybko przebrałam się w to i zrobiłam wyjątkowo lekki makijaż.  Na moje nieszczęście ciocia była w domu razem ze swoim chłopakiem Paulem.  Oczywiście dostałam ochrzan za nie pójście na matmę po czym dostałam usprawiedliwienie i zostałam odwieziona do szkoły.  Oczywiście zaraz po wejściu do niej musiałam spotkać Bena.  Nie obyło się bez śmiania się i tekstów typu "oo patrzcie brzydkie kaczątko chce być ładne".  Jednak dzisiaj wyjątkowo ktoś stanął po mojej stronie i nie była to jedna osoba a aż pięć za kapturzonych osób.  Kogoś mi przypominali. Jednak nie mogłam sobie przypomnieć kogo. W tej chwili zadzwonił dzwonek. Podziękowałam "moim wybawcą" i poszłam do sali. Dziś jest dzień pełen niespodzianek. Najpierw ktoś "broni" mnie przed Benem a teraz do naszej klasy doszła nowa uczennica.  Wygląda na fajna i normalną jednak jest śliczna i Ben może ją wciągnąć do swojej grupy. Jako , że ja jedyna sama siedzę w ławce, dziewczyna dosiadła się do mnie. Wiecie co ona mi też kogoś przypomina.
-Hej jestem Liliana , ale większość osób mówi na mnie Lili.
-Charlotte w skrócie Lottie.
- Juz wiem skąd cię kojarzę jesteś siostrą Louisa Tomlinsona.
-Niestety.
- Czemu?
-Widziałam go ostatnio rok temu a dłużej z nim rozmawiałam ponad dwa.
- Ciesz się , że chociaż masz brata .
- A co mi z takiego brata jak go w ogóle nie ma.
- Kiedyś to się zmieni uwierz mi. Doceń to co masz zanim to stracisz.
- A to masz rodzeństwo , że mnie tak pouczasz.
-Nie. Pewnie bym miała gdyby nie to , że moi rodzice zginęli w wypadku. Mama była w drugim miesiącu ciąży.
- Boże jak ja jestem głupia.  Jest mi bardzo przykro i Cię przepraszam.
- Nie masz za co, skąd mogłaś wiedzieć. Zresztą to było dziesięć lat temu i juz się z tym oswoiłam.- w tej chwili zadzwonił dzwonek. Pierwszy raz tak szybko mi upłynął czas na wychowawczej.
- Chodź oprowadzę cie po szkole.
- Fajnie by było nie wiem gdzie tu co jest.
- Ej nowa nie zadawaj się z nią , bo zmienisz się w takie brzydkie kaczątko jak ona i będziesz największą frajerka na świecie.  Chociaż nie to ona jest na pierwszym miejscu. - krzyknął Ben po czym zaczął się śmiać.
-Ej ty kozak może byś podskoczył do kogoś swojego wzrosty a nie dręczył piękna dziewczynę.  Jak Ci się nudzi to zapisz się na dodatkowe zajęcia. Dla kogoś takiego jak ty idealne będą zajęcia z kultury do kobiet. Jak nie to ja Cię mogę tego nauczyć. - powiedział ten sam chłopak , który obronił mnie przerwę wcześniej.
-Kim ty w ogóle jesteś  , że mówisz mi co mogę a czego nie mogę robić w mojej szkole.
- Żebyś się nie zdziwił , że jestem kimś kto Ci może zaszkodzić. -W tej  chwili zdjął kaptur.  Okazało się , że to Lou z One Direction. - jeżeli jeszcze raz usłyszę albo zobaczę , że chociaż krzywo spojrzysz na moją siostrę lub jej koleżankę słono tego pożałujesz.
- Lou co ty tu robisz?
- Przyniosłem Ci klucze od domu,  bo ich zapomniałaś a mnie nie będzie jak wrócisz , bo mam wywiad a mama z dziewczynkami pojechała coś załatwić w Doncaster wrócą jutro.  Jest taka opcja , że ja będę w nocy gdyż może pójdę gdzieś jeszcze z chłopakami.  Dasz sobie radę czy mam od razu wrócić.
- Idź sobie gdzie chcesz. Dam sobie  radę w końcu mam 17 lat. Zresztą co cie to nagle obchodzi od trzech lat masz mnie w dupie. Teraz spadaj nie mam czasu.
- Jak chcesz  możesz kogoś zaprosić byleby nie takich kretynów jak ten. - wskazał na  Bena. - A i dla twojej wiadomości ja też skończyłem tą szkołę.
-Yyyy ciekawe kiedy? Znam wszystkich, którzy ukończyli ta szkołę.
-No to na to wychodzi, że jednak nie.
-Wiesz co to, że jesteś wielka gwiazdą nie usprawiedliwia Cię, żebyś kłamał.
-Nie kłamię idioto, chodziłem do tej szkoły pół roku. W trzeciej klasie.
-Ta ta na pewno
-No tak. Zresztą po co się kłócę z takim debilem jak ty. Lottie tu masz klucze.
-Dzięki możesz już iść.- powiedziała wściekła Charlotte.- Chodź Lili pokażesz mi dalszą część szkoły.
Pokazałam dziewczynie prawie całą szkołę. Przynajmniej to co powinna wiedzieć gdzie jest. Tak czy siak spóźniłyśmy się na muzykę. Jednak pani Jones mnie lubi i nie wpisała nam spóźnień. Ben zaczął się burzyć. Jednak pani szybko go uciszyła biorąc do odpowiedzi. Jak zwykle dostał jedynkę. Pani od muzyki jest według mnie najlepszą nauczycielką umie dać w kość takim osobom jak Ben.
-O widzę, ze mamy w klasie nową uczennicę. Mogłabyś nam coś o sobie opowiedzieć?- zapytała pani profesor.
-Dobrze. Nazywam się Charlotte Tomlinson. Mam 17 lat. Przeprowadziłam się tu z Doncaster.
-Czy masz starszego brata?- znowu zapytała nasza nauczycielka.
-Tak Louis'a. Kazał mi panią pozdrowić.
-Dziękuje. Też go pozdrów. Od początku wiedziałam, że stanie się sławny. Ma wielki talent. Jeżeli ty też jesteś tak uzdolniona jak brat to mam już dwie uczennice w klasie, które wykorzystam do śpiewania.
-Lamus.
-Ben w tej chwili przeproś koleżankę. Teraz wpisuję Ci uwagę a po lekcji idziemy do dyrektora. Mam już dość twoich głupich gadek.- krzyknęła pani Jones.
-No spoko ja już mogę iść teraz bo nie przeproszę tej całej głupiej Polki i jej nowej przyjaciółeczki.
-Nie przeginaj gówniarzu. Myślisz, że wszystko możesz. To się grubo mylisz.
-Żeby się pani nie pomyliła razem z tą grubą świnią i Lottie.
-Dla ciebie Charlotte. Pedale.
-Panno Tomlinson proszę uważać na słowa
-Dobrze pani Jones.- zadzwonił dzwonek. Nauczycielka zabrała mnie Lottie i Ben'a do dyrektora. Pan Carter zna mnie i Ben'a tylko, że ja jestem ta dobra a on ten zły. Kiedyś Ben za karę musiał pomagać mi przygotować bal jesienny. Wtedy był dla mnie w miarę miły. Myślał, że zostanę jego nową dziewczyną do towarzystwa.Jednak pomylił się a ja na oczach całej szkoły powiedziałam mu, że jestem inna niż te dziunie i nie mam zamiaru się z nim zadawać. Tylko dlatego od tamtego czasu tak mnie nienawidzi. Po tej akcji pół szkoły się z niego śmiało.
-Co się stało pani Jones?
-Na mojej lekcji Ben zaczął obrażać Liliane i Charlotte.
-Ben już kiedyś o tym rozmawialiśmy. Wiesz, że grozi Ci wydalenie ze szkoły. Co chwilę słyszę o bójkach w roli głównej z tobą. Kilku nauczycieli zgłaszało mi palenie na terenie szkoły i znowu chodziło o ciebie. Co chwile wyzywasz Lilianę. Coś mi obiecałeś. Mógłbym Cię zawiesić w prawach ucznia jednak tego nie zrobię i w ramach kary przez miesiąc będziesz pomagał w przygotowaniu dyskoteki walentynkowej.
-Nie. Już wolę być zawieszony.
-Nie dyskutuj ze mną. Pomożesz i już.
-Niech będzie. To kiedy zaczynają się te przygotowania do tego cyrku.
-W połowie stycznia.
-Postaram się być gotowy.
-Lili będziesz przygotowywać dyskotekę?
-Tak proszę pana. Lottie mi pomoże.
-Ok.- wyszliśmy z gabinetu dyrektora.
-Jesteś zadowolona?-zapytał Ben
-Nie. Wolałabym, żeby Cię zawiesili.
-Ja też. - dodała Charlotte.
-Powiedzmy, że pomogę wam w przygotowaniu tej dyskoteki. Ponoszę ławki i różne inne rzeczy. Pasuje?
-Tak.- chłopak poszedł do swojej paczki.
-Lili to przyjdziesz dzisiaj do mnie.
-No ok.
-Tylko jak możesz to się przebierz, bo w  pewnej chwili może przyjść pięciu najebanych chłopaków.
-Wtedy to ja już pewnie będę w domu.
-No coś ty zostajesz u mnie na noc.
-Jak ciocia się zgodzi to zostanę.
-Zgodzi się jak ładnie ją poprosimy.
-Ok. To po lekcjach idziemy do mnie ciocia już powinna być. Tylko nie zdziw się jak zastaniemy ja w pewnej sytuacji z jej chłopakiem.
-Hahaha nie no spoko.
-To nie jest śmieszne. Dobra chodź na w-f.
-Ćwiczysz?
-Nie. Będę rozmawiać o dekoracjach na dyskotekę, zresztą ty też.
-Acha to fajnie.- całe 45 minut rozmawiałyśmy jakie mają być dekoracje, co dokładnie ma być, kolory.
-Teraz jeszcze angielski , a potem biologia i do domu.- powiedziałam zadowolona, ponieważ to moje ulubione przedmioty. Zleciały szybko. Poszłyśmy do mnie. Na szczęście ciocia była sama w domu. Co oznaczało większe szanse na zostanie na noc u Lottie.Wiem znam ją od dziś, ale już ją bardzo polubiłam i ufam jej.
-Hej ciociu to jest Lottie. Moja nowa koleżanka. Niedawno się tu przeprowadziła. Mam takie pytanie mogę dzisiaj u niej nocować i pomóc jej uzupełnić to co już przerobiliśmy i w razie czego coś wytłumaczyć.
-Ok. Jej mama się zgodziła?
-Tak.- poszłyśmy do mnie.
-Jakie lekcje?
-Nie ważne inaczej by mnie nie puściła.
-Acha.
-Poczekaj tu na mnie ja się szybko spakuję i możemy iść. Szybko spakowałam jakieś ciuchy, przebrałam sie w to i mogłyśmy iść.
-Ty to narysowałaś?- zapytała Lottie pokazując na ścianę pełną moich rysunków.
-Tak.
-Śliczne. Zresztą pokój też masz ładny.
-Dziękuje. Możemy już iść.
-Ok. To może zadzwonię po taksówkę, bo to jakąś godzinę drogi stąd.
-Dobra to wezmę jeszcze trochę pieniędzy od cioci.
-Nie. Ja płacę.
-No dobra. Niech Ci będzie.
Po 10 minutach była taksówka. Lottie podała adres. Była to najdroższa dzielnica Londynu. Po 20 minutach byłyśmy na miejscu. WOW! Gdzie ona mieszka. To jest willa.
-Tak tu mieszkam. Razem z moim bratem, mamą, trzema siostrami i resztą zespołu.
-No właśnie czemu się przeprowadziłaś.
-Lou uznał, ze tu się lepiej wykształcimy i zdobędziemy lepszy zawód.
-Acha, to kochany martwi się o was.
-Tak. Nie było by nas tu gdyby nie to, ze Lou gadał z mamą, a ta mu powiedziała co się dzieję u nas w szkole i jak bardzo by chciała mieszkać w Londynie. Słyszałam tą rozmowę.
-Uuuu. Widzę nie chciałaś się tu przeprowadzać.
-No nie. W Doncaster miałam szkołę taneczną, życie.
-Rozumiem Cię ja to przeżywałam 10 lat temu. Tańczysz?
-Tak.
-O a co?
-Taniec nowoczesny.
-To tak jak ja chociaż zaczynałam od baletu.
-To fajnie.
-Chodź do mnie do pokoju.- weszłysmy do pomieszczenia.- no własnie nie patrz na wystrój tego pokoju, ale kiedyś tu mieszkał jakiś chłopak a ja jeszcze nie zdążyłam się tu urządzić.
-Acha a już myślałam, że lubisz chińskie sztuki walki i ogólnie chiny.
-Hahahaha nie. Sama juz nie wiem jak urządzić pokój. Chłopcy chcą mi pomóc.
-Ciekawe jak by wygladał pokój urządzony przez nich.
-Pewnie strasznie. Byłyby w nim lusterka, marchewki, paski, flagi irlandi, krata, loczki, króliki.
-Hahahahaha nie chciałabyś mieszkać w takim pokoju.
-Raczej nie. Na pewno nie. To chodź do salonu obejrzymy jakis film.
-Ok. Jaki?
-Jezdzieć znikąd. Chłopcy nie dawno kupili.
-Spoko.
-To chodź ze mną ja pójdę do kuchni po coś do przekąszenia , a ty poszukasz filmu w salonie. Zeszłyśmy po schodach. - tam jest salon.
Chwile zajęło mi znalezienie filmu ponieważ tu jest ich tona. Włączyłyśmy film i jakoś w połowie filmu do domu wpadli chłopcy.
-Hej siostra. Widzę, że przyprowadziłaś ze sobą koleżankę Directioner. Chłopaki oan najbardziej lubi mnie,b o ma literkę L na naszyjniku.- powiedział Lou
-Idioto moje imie też zaczyna się na L.- dodał Liam
-Tommo idioto. Może zapytałbyś się o jej imie i się wszystkiego dowiecie.- powiedziała Lottie
-Hej jestem Lou a ty to?
-Liliana w skrócie Lili.
-A to literka twoejjo imienia.
-No.
-Kurde chłopaki ona mnie nie kocha.
-Hahaha jesteście bardzo śmieszni. Każdego z was kocham. W końcu jestem Directioner.
-Ej słyszeliście jednak mnie kocha. Wygrałem życie.
-Jakeigo ja mam tępego brata.- walnęła facepalma Lottie.
-Ja tępy.
-Nie ten po twojej prawej.- Louis spojrzał w prawo gdzie było lustro i widział swoje odbicie.
-Lottie jesteś niemiła dla mnie.
-A ty dla mnie mbyłeś miły przez te 3 lata, które jesteś w zespole.
-Tak.
-Ciekawe kiedy. Wtedy kiedy nie dzwoniłeś czy kiedy nie przyjeżdżałeś.
-Lottie ja nie wiedziałem. ..
- Ty nigdy nic nie wiesz.  Kurwa ile można słuchać słów przepraszam i nie wiedziałem.
- Lot ja Cię na prawdę przepraszam i postaram się zmienić.
- Nie wierzę. - dziewczyna wybiegła z domu a jej brat się rozpłakał.
- Lou nie płacz proszę. - powiedziałam.
- Ona mnie nienawidzi.
- Ona cię kocha. Tylko ma żal , że do niej nie dzwoniłeś i nie przyjeżdżałeś.
- No, bo nie mogłem a jak chciałem , żeby do mnie przyjechała albo na jakiś koncert to nie chciała.
- bo jest na ciebie zła,  ale cie kocha tego jestem pewna . Bardzo za tobą tesknila. Można to wywnioskować z rozmowy z nią.
- Na prawdę.
- Tak Louis.
- Mów na mnie Lou. Wszyscy mówią na mnie Louis gdy coś zrobię.
- Ok.  Lottie zna Londyn.
- Tak mi się wydaje. Też się o nią boje. Pomożesz mi jej poszukać.
- No pewnie.
- Chłopaki wy też mi pomożecie nie?
-Tak Loui.- podzieliliśmy się na 3 grupy ja i Lou ,Zayn i Harry oraz Liam z Niall'em. Chodziliśmy juz z Lou ponad godzinę nigdzie jej nie było.  Dużo rozmawialiśmy i Lou jest super chłopakiem.  Chciałabym być dziewczyna kogoś takiego. Żona Tommo będzie najszczesliwsza kobieta na świecie.  W tej chwili zobaczyłam Lottie w towarzystwie Bena i całej jego paczki.
- Lou znalazłam Lottie. Tam jest.- pokazałam mu miejsce gdzie stali.
- kurwa co ona tam robi z tym skurwielem Benem Turnerem.
- Skąd go znasz?
- Kiedyś przyjaźniłem się z jego bratem i go znałem. On po prostu mnie nie pamięta,  bo jego brat nazywał mnie głupim przezwiskiem.  Ja go dziś zajebie.  - powiedział i poszedł w stronę towarzystwa,  pobiegłam za nim. Gdy już go dogonilam stał i dyskutowal z Benem.
- Lou zostaw go nie warto. - powiedziałam
- O widzę brzydkie kaczątko znalazło chłopaka.
- Ben odpierdol się ode mnie.
- O widzę nasza gwiazdeczki nauczyła cie pyskowac.
- Spierdalaj.
- Zamknie mordę suko. W tej chwili Lou wymierzył pierwszy cios. Po chwili nie wiadomo skąd pojawiła się reszta zespołu , która rzuciła się na resztę paczki Bena. Jednak Złych było 20 a dobrych 5. Chwile potem Lou był cały pobity i ledwo co się ruszał Ben go zostawił zebrał swoich znajomych i pobiegl przed siebie. Ja zadzwoniłam po karetkę. Była po 10 minutach. Liam i Harry i Zayn wzięli przerażona Lottie do domu a ja z Niall'em pojechaliśmy z Lou do szpitala.  Po jaka cholerę ten idiotą uderzył Bena gdyby nie to wszystko było by ok. W szpitalu zrobili mu badani. Po otrzymaniu wszystkich wyników lekarz zaprosił nas do siebie.



Hej wszystkim.   Oto pierwszy rozdział.  Liczę , że wam się spodoba i skomentujecie.  Do następnego Babajaga.