wtorek, 12 maja 2015

11.

-Oj Liliniu nie ważne.- powiedział Lou
-No ok. Nie wnikam.
-To dobrze.
-Heeeeej  ludzie,  jakie życie  jest piękne.  Ptaki śpiewają, słońce  świeci.
-Stary  dobrze  się czujesz?
-  ...

-Ja tak czuje się genialnie.
-Widać. Niall Kochanie zakochałeś się?- zapytał Lou
-Kochanie?-zapytałam
-Oj no tak, no co Niall nie może być moim Kochaniem.
-Nie no może. Mam pomysł w ogóle weź z nim zamieszkaj i zaadoptujcie piątkę dzieci będziecie genialną rodziną. Duże dziecko, wiecznie głodny duży dzieciak i piątka dzieci.
-Lili no musisz być taka.
-Jaka?
-Nie miła dla nas. Człowiek ma już inna orientację i już go obrażają. Niall powiedziałbyś coś.
-No tak, tak macie rację.
-Niall kurde zacznij nas słuchać.-oburzył się Lou
-Ja was słucham.
-To o czym rozmawialiśmy?-zapytałam
-O tym, że zamieszkacie razem i zaadoptujecie 5 dzieci i potem będziecie razem szczęśliwi.
-Nie Niall, nie do końca o tym było.
-Nie? A o czym?
-Louis ja go uduszę
-Spokojnie Lili. Ja mu wytłumaczę. Niall słuchaj jak wszedłeś do nas to byłeś taki cały w skowronkach i się zapytałem czy się zakochałeś Kochanie. Lili się o
-Louis ty tępa cioto czemu mówisz do mnie Kochanie?
-No właśnie o to samo zapytałam.-wtrąciłam się
-O ja pierdole i ja nie zareagowałem. Głupi Niall
-Ej Niall, ale to jeszcze nie wszystko.-dodałam
-No więc ja się zapytałem czemu Ty Niall nie możesz być moim kochanie, a Lili wpadła na pomysł z tym zamieszkaniem i adopcją dzieci, ale nie chodziło o mnie i o nią tylko o mnie i o Ciebie Nialler. I nas obraziła wtedy,bo powiedziała, że duże dziecko zamieszka z wiecznie głodnym dzieckiem i będą mieli jeszcze dzieci a ja powiedziałem, że czemu Lili taka dla nas jest a ona, że jaka a ja ze nie miła i jak człowiek ma inną orientacje to już go obrażają i wtedy zapytałem Ciebie a Ty powiedziałeś, że się z nami zgadzasz.
-Co jak ja tak mogłem fuuuj Ja i Louis. Lili jak mogłaś tak pomyśleć. Lili Ty serio Ty wiesz po chłopakach bym się tego spodziewał, ale nie po Tobie. Lili Kochana ty ty ty jesteś okropna.
-Dziękuje.- podziękowałam
-Co? Ale za co?-zdziwił się Niall
-Za szczerość. Dziękuje, że uświadomiłeś mi iż mój chłopak jest osobą homoseksualną, ale też za to, że powiedziałeś jaka na prawdę jestem i tego nie ukrywałeś.
-A-a-a-aha, chyba nie ma za co. Lou masz przejebane, masz tak zajebistą dziewczynę, ze zajebistością biję Cię na kolana i nie wiem jak ty sobie z tym poradzisz.
-Dziękuje Niallerku jesteś bardzo kochany.
-Nie ma za co Kochanie.
-Lili! Zejdź szybko na dół przyjechał Alex z chłopakami.
-Ja pierdole tylko nie on.
-Lili kto to mam już włączyć tryb bojowy.
-To jest no Alex mój przyszywany brat.
-Kto? Przecież ty nie masz rodzeństwa.
-Mam jest ode mnie o dwa lata starszy mamy wspólnego tatę. Niestety.
-Czemu?
-Zaraz sami zobaczycie. Jesteśmy kompletnie inni.Najlepiej w ogóle go nie słuchajcie.
-Zapytał bym czemu, ale pewnie powiesz, że zaraz sam zobaczę więc chodźmy.
-Chociaż jeden się cieszy z powodu ujrzenia mojego nie przejdzie mi to drugi raz przez gardło.
-Twojego brata.
-Tak dziękuje Niall.
-Nie ma za co Myszko.
-Niall!
-No ok już nie będę tak wiem, że to twoja dziewczyna. Ja mam swoją.
-Co Niall, Monika się zgodziła i będzie twoją dziewczyną! Cudownie! Szczęścia misiaczku Ty mój Kochany!- prawie krzyknęłam
-Niall stary szczęścia i wytrwałości no wiesz Polki są piękne i w ogóle, ale są też uparte, wredne, zajebiste bardziej niż my.
-Oj Louis.
-No co Lili coś źle powiedziałem.
-Nie no raczej nie, dobra chodźmy, bo królewicz Alex się obrazi.
-Ok to chodź. Niall to czemu Cię teraz nie ma z Moniką.
-Zaraz będę jest teraz gdzieś tutaj jakoś na spacerze z mamą, babcią i dzieciakami. Lili nie jesteś zła, że podałem jej twój adres i jak tu przyjdzie.
-Nie Niall nie jestem zła jestem kurwa mega wkurwiona.
-Serio? Nie chciałem przepraszam.
-No co ty żartowałam. Nie jestem zła. Cieszę się.
-Uff ulżyło mi więcej mnie nie strasz Lili chcesz mnie doprowadzić do przedwczesnego zawału.- w tej chwili weszliśmy do kuchni
-No jasne, że tak.
-Wiesz co jesteś okropna.
-Wiem Skarbie.
-Lili!
-Lou!
-No, ale
-No co?
-On nie jest twoim Skarbem tylko ja.
-Tak, wiem.
-To czemu do niego tak mówisz.
-Po to, żebyś się pytał i był zazdrosny.
-Nie jestem zazdrosny.
-Lou!
-No ok jestem bardzo mocno zazdrosny.
-Stary to widać.
-Niektórzy to nawet czują.
-Oj no nie chciałem zrobić krzywdy Tomowi.
-O nasz Lili znalazła sobie chłopaka a może nie, bo nie wiem czy jesteś chłopakiem ciężko stwierdzić jakoś tak ciotowato wyglądasz.
-Odezwał się wypindrzony pedałek.
-Uważaj na słowa.
-To była groźba? Mam się bać?
-Tak.
-Czego?
-Chyba raczej kogo.
-Nie czego? Ty na pewno nie jesteś osobą tylko rzeczą.
-Wiesz co nie będę marnował czasu na Ciebie nie mam na to ochoty ani nawet czasu.
-Vice versa. Chociaż nie powiem jaśniej specjalnie dla Ciebie, bo pewnie taki neandertalczyk jak ty nie zrozumiał. Oznacza to wzajemnie.- koledzy Alexa zaczęli się śmiać. Oni nie są tacy jak on wiem to od Victora. Chłopaka mojej koleżanki ze szkoły Diany.
-Wiesz co nie jestem głupi i wiem co to vice versa. Wiesz co zastanów się czy chcesz być z Tą idiotka, ona nic Ci nie da a jeszcze zepsuje. Wiesz uważaj, żeby Cię nie zdradziła i nie oszukała. Przyjaźni się z Dianą i to jest możliwe.
-Odpierdol się kretynie od Diany.
-Wiesz co jak przyszedłeś ty obrażać Lili to wyjdź, chyba, że mam Ci w tym pomóc, bo już zapomniałeś gdzie są drzwi i trzeba Cię tam zaprowadzić albo może twój orzeszek zapomniał jak się chodzi. Wiesz jak poprosisz kolegów na pewno Ci pomogą.- jego koledzy znowu się zaczęli śmiać oj nie będzie miał chłopak spokoju, ja też nie. On mnie zabije za to co powiedział Lou. Bywa, trzeba się z tym pogodzić.
-Lili przyszedłem Ci tylko powiedzieć, że za miesiąc mija 10 rocznica śmierci i że może byśmy razem poszli na cmentarz może byś mi znowu pokazała gdzie jest grób mojego to znaczy naszego taty.
-Nie wiem Alex może pomyślę, dlaczego mam Ci to miejsce niby pokazywać, żebyś poszedł tam pić, czy zrobić rozróbę czy, żeby nie wiem odrywać laski na śmierć taty. Co pomysły na podryw Ci się pewnie skończyły.
-Wiesz co kiedyś byłaś grzeczniejsza, jak jeszcze tu mieszkałem, chyba muszę wrócić. Wiesz kontakty z Dianą i tym tu nie służą Ci.
-Ten tu ma imię, Alex. Widzisz nawet moich bliskich nie szanujesz i jak ja mam być dla Ciebie miła
-No ok. Hej przepraszam za to tu przed chwilą. Jestem Alex. A Ty?
-Louis. Powiedzmy, że miło Cię poznać.
-A Ciebie bardzo miło poznać. Cieszę się, że Lili wreszcie znalazła chłopaka, który ją kocha szczęścia siostra.- kurwa co czy on ma jakieś rozdwojenie jaźni, kolegów też tym zszokował. Lou też.
-Tak kocham Ją i nie pozwolę, żeby taka osoba jak ty ją obrażał czy dotykała czy choćby na nią patrzyła.
-Dobra Lilka jak zmienisz zdanie daj znać masz chyba jeszcze mój numer telefonu.
-Nie, bo po co mam mieć numer do kogoś takiego jak ty.
-Oj pyskata się zrobiłaś teraz już wiem ,że coś nas łączy. Zapiszesz go sobie czy dasz mi telefon i ja to zrobię.
-Nie zapisz na kartce tu masz.
-No ok jak chcesz księżniczko.
-Nie przeginaj.
-No ok mała.
-Mała to może być kurwa twoja pieprzona pała Alex.
-Ej ona nie jest mała, mogę Ci udowodnić. Chcesz zobaczyć?-perfidnie się uśmiechnął.
-Nie dziękuje nie chce puścić pawia na jej widok.
-Nie uważasz, że jesteś już za mocno wredna siostrzyczko.
-Nie jestem za mocno wredna, ty jesteś po prostu za głupi braciszku.
-Wiesz co jak chcesz wiedzieć jak się ze mną śpi i jaką mam maszynę to zapytaj Diany na pewno Ci powie.
-Co ma niby do tego Diana?
-Zapytaj jej na pewno Ci powie. Papa siostrzyczko.- powiedział to cmoknął mnie w policzek i poszedł a za nim jego koledzy tylko oni mnie na szczęście nie całowali. Fuuuj. Czyżby Alex wystraszył się Lou. Już nasza gwiazda i bandzior nie jest takim kozakiem i strach go obleciał. Jej jak Lou się o mnie troszczy i jak fajnie dogadał Alexowi. Kocham go z dnia na dzień coraz mocniej i coraz bardziej chciałabym zostać już panią Tomlinson i urodzić mu gromadkę dzieci.
-Lili wszystko ok?
-Prawie.
-Zrobił Ci coś.
-Tak pocałował i zaraził, muszę iść szybko wyczyścić twarz i może z obrzydzenia puścić pawia.
-Oj moja Kochana. Ok leć a potem idziemy na spacer, Niall idź zadzwonić do Moniki i zapytać gdzie jest, żeby jej się nic nie stało.
-Masz rację, Lili bez obrazy, ale twój brat to pierdolnięty skurwiel.
-Wiem to Niall, ale nic na to poradzić nie mogę.
-No wiem przejebane jest mieć takiego brata.
-No, ale już przywykłam.- 10 minut później byłam już odkażona na szczęście udało mi się to zrobić. Uff ulżyło mi jak to zmyłam z siebie. W moim salonie siedział Niall a na jego kolanach mało zadowolona Monia obok nich po jednej stronie jej mama a po drugiej jej babcia a Filip latał z Lou po salonie a Julka siedziała na kolanach u mamy Moni i się śmiała z chłopaków.
-Dzieńdobrywieczór wszystkim.
-Dobry wieczór.
-Jestem Lili a panie to pewnie mama i babcia Moniki.
-Tak dokładnie miło mi Cię poznać ja jestem Agata a to moja mama Irena.
-Miło mi panie poznać. Panie również są z Polski prawda.
-Tak, jesteś z Polski to miło nie spotkałyśmy jeszcze nikogo z Polski tutaj.
-Wiem, że to nie ładnie przeszkadzać w rozmowie, ale musimy już jechać proszę pań.
-Niall wow ty się tak ładnie zwracasz, tak poważnie i jak nie Ty.
-Oj no każdy musi się kiedyś zmienić.
-Dzieciaki, mamo, babciu jedziemy.
-No dobrze, dowiedzenia i dobranoc.
-Dobranoc.
-Ojej, ale Filip ma dużo energii.- powiedział Lou po wyjściu wszystkich.
-Lou zostajesz dzisiaj na noc?- zapytała moja ciocia, która pojawiła się ni stąd ni zowąd.
-Nie chcę przeszkadzać.
-Louis przestań zostajesz i już.-powiedział Paul
-No dobrze. Tylko Lili chodź już spać, bo jutro rano jedziemy w pewne miejsce niespodziankę.
-No ok niech Ci będzie posłucham się pierwszy raz kogoś.
-Oj Liluś, Liluś jesteś taka Kochana.

**Następny dzień 8 rano. Perspektywa Lou**
Moja Lili jeszcze śpi a ja już nie. Więc dzisiaj moje słoneczko pozna moją mamę, babcię, pozostałe rodzeństwo. Kiedyś się tam z nimi widziała, ale przelotnie teraz chcę, żeby się poznały. W końcu to są najważniejsze osoby w moim życiu: Lili, mama, babcia, Lot,Felicity, Daisy, Phoebe. Będzie cudownie jak się poznają i jak się zaprzyjaźnią. Kocham Lili i wiem, że to jest coś bardzo bardzo poważnego. O 9 obudzę Lili, ona się zbierze pojedziemy po Lottie i może tego idiotę Hazzę nie wiem ta dwójka wie o moich planach i mieli trzymać buźki na kłódkę, żeby Lili o niczym się nie dowiedziała. Mama też się cieszy z tego powodu, że znalazłem jakąś fajną dziewczynę, która mnie docenia i czuje to co ja. Cieszy się, że znalazłem sobie kogoś fajnego.
-Lou już nie śpisz Kochanie?
-Już nie Myszko. To co wstajemy i się szykujemy?
-Jasne a na co?
-Niespodzianka Skarbie.
-Lou, ale co mam ubrać.
-Coś ładnego, skromnego i może być nawet zwykłego Ty i tak jesteś cudowna i nie potrzebujesz nie wiadomo jakich ciuchów.
-Dziękuje Lou, ale mam założyć sukienkę, spódniczkę, spodenki, spodnie, leginsy?
-Co chcesz we wszystkim będziesz wyglądała pięknie.
-Louis wkurzasz mnie, najwyżej będzie na Ciebie. Nie będę musiała nigdzie biegać, skakać i robić wyczynowych rzeczy?
-Nie nie będziesz musiała.
-No ok a może mi pomożesz coś znaleźć?
-No ok. Pokaż co masz w tej ogromnej szafie. Może to?
Bez tytułu #210
-Louis nie za zimno jest na to jak będę gdzieś szła to zamarznę.Jednak buty są spoko.
-Yhym to teraz trzeba dobrać resztę. To może te ubrania.
Bez tytułu #196
-Ja bym była za tym.
lili
-Trochę za dużo błyskotek.
-Lili a to jest piękne.
mia do portugalii
-Lou jest zimno zwariowałeś.
-Tak oszalałem z miłości do Ciebie. A to wiem, że będzie Ci zimno, ale będzie też ładnie.
Bez tytułu #132
-Louis nie ja sobie już sama wybiorę.
-Jak chcesz Myszko.
-Idź się też ogarnąć trochę przyda Ci się to wyglądasz masakrycznie.-dzięki Lili fajnie mnie podsumowałaś.
-Loui i jak Ci się podoba?-OMG jaka ona jest piękna.
-Genialnie wyglądasz ślicznie, pięknie, cudownie, genialnie, perfekcyjnie. Dobrze, że to Ty jednak wybierałaś ciuchy na dzisiaj.
-Dziękuje Lou, Kocham Cię.
-Ja Ciebie też Myszko. Jedziemy?
-Nie wiem to Ty wiesz gdzie jedziemy i o której i na która.
-Ok to ja jeszcze wykonam jeden telefon i możemy jechać. Idź się ubrać.
-Ok już idę, boje się o to gdzie jedziemy i po co.
-Nie bój się Skarbie nie masz czego Lili będzie dobrze.
-Ok ufam Ci i wierzę idę założyć płaszcz i wyjdę na dwór poczekam przed domem i poinformuje ciocię, że wychodzę o której wracamy?
-W niedzielę wieczorem.
-A daleko jedziemy?
-Tak i nie zależy dla kogo.
-Aha no ok, nie ułatwiasz mi życia.
-Oj no musisz się z tym pogodzić.

**Perspektywa Lili**
Obudziłam się i zobaczyłam, że Lou nie śpi a chyba myśli chociaż nie wiem on rzadko myśli.
-Lou już nie śpisz Kochanie?
-Już nie Myszko. To co wstajemy i się szykujemy?
-Jasne a na co?
-Niespodzianka Skarbie.
-Lou, ale co mam ubrać.
-Coś ładnego, skromnego i może być nawet zwykłego Ty i tak jesteś cudowna i nie potrzebujesz nie wiadomo jakich ciuchów.
-Dziękuje Lou, ale mam założyć sukienkę, spódniczkę, spodenki, spodnie, leginsy?
-Co chcesz we wszystkim będziesz wyglądała pięknie.
-Louis wkurzasz mnie, najwyżej będzie na Ciebie. Nie będę musiała nigdzie biegać, skakać i robić wyczynowych rzeczy?
-Nie nie będziesz musiała.
-No ok a może mi pomożesz coś znaleźć?
-No ok. Pokaż co masz w tej ogromnej szafie. Może to?
Bez tytułu #210
-Louis nie za zimno jest na to jak będę gdzieś szła to zamarznę.Jednak buty są spoko.
-Yhym to teraz trzeba dobrać resztę. To może te ubrania.
Bez tytułu #196
-Ja bym była za tym.
lili
-Trochę za dużo błyskotek.
-Lili a to jest piękne.
mia do portugalii
-Lou jest zimno zwariowałeś.
-Tak oszalałem z miłości do Ciebie. A to wiem, że będzie Ci zimno, ale będzie też ładnie.
Bez tytułu #132
-Louis nie ja sobie już sama wybiorę.
-Jak chcesz Myszko.
-Idź się też ogarnąć trochę przyda Ci się to wyglądasz masakrycznie.-usłyszałam, że Lou przyszedł po 20 minutach mi zajęło to 30 minut dłużej, bo ta sukienka się strasznie plątała i nie chciała się założyć. Wybrałam to myślę, że spodoba się Lou i będzie odpowiednie na kilka okazji. A jeżeli mu się nie spodoba to nie jadę nigdzie dopóki mi nie powie gdzie.
Lena
-Loui i jak Ci się podoba?
-Genialnie wyglądasz ślicznie, pięknie, cudownie, genialnie, perfekcyjnie. Dobrze, że to Ty jednak wybierałaś ciuchy na dzisiaj.
-Dziękuje Lou, Kocham Cię.
-Ja Ciebie też Myszko. Jedziemy?
-Nie wiem to Ty wiesz gdzie jedziemy i o której i na która.
-Ok to ja jeszcze wykonam jeden telefon i możemy jechać. Idź się ubrać.
-Ok już idę, boje się o to gdzie jedziemy i po co.
-Nie bój się Skarbie nie masz czego Lili będzie dobrze.
-Ok ufam Ci i wierzę idę założyć płaszcz i wyjdę na dwór poczekam przed domem i poinformuje ciocię, że wychodzę o której wracamy?
-W niedzielę wieczorem.
-A daleko jedziemy?
-Tak i nie zależy dla kogo.
-Aha no ok, nie ułatwiasz mi życia.
-Oj no musisz się z tym pogodzić.
-Lou!
-No idź już!
-Wyganiasz mnie fajny chłopak z Ciebie.- wyszłam z pokoju poszłam do kuchni gdzie była ciocia i Paul.
-Hej wam.
-Cześć zrobić wam śniadanie.
-Nie, bo Lou mnie gdzieś wywozi i nie chce powiedzieć gdzie.
-A no tak, jedź baw się dobrze.
-Możecie mi powiedzieć gdzie jedziemy.
-Nie możemy.
-A chociaż czy dobrze się ubrałam.
-Jasne jest genialnie.
-Dzięki wam.
-Lili i tak niczego się nie dowiesz. Chodź jedziemy. Dziękuje bardzo za zgodę odwiozę ją całą i zdrową w niedzielę.
-Nie ma za co bawcie się dobrze.
-Nienawidzę Cię Lou.
-Też Cię Kocham Skarbie.
-Grrr
-Oj jak ty słodko warczysz.
-Lou, ale na pewno jestem dobrze ubrana? Louis kurwa ja nie wzięłam nic na zmianę, czekaj nie ruszaj już biegnę po ciuchy. Tylko jakie?
-Spokojnie już mam je spakowane. Twoja ciocia mi pomogła.
-Yhym to już wszystko za mnie zrobiłeś?
-Tak Myszko. Teraz jeszcze jedziemy w jedno miejsce a potem do naszego celu.
-No dobra.
-Louis a teraz tak serio gdzie jedziemy? Mam pewne podejrzenia, ale boje się Loui.
-Lili nie bój się, będzie dobrze Kochana, jesteś genialna ten weekend będzie genialny i będziesz szczęśliwa z tego co się stało.
-No ok.
-Lou już odjechaliśmy na to miejsce?
-Nie.
-To czemu stoimy?
-Gdyż bierzemy jeszcze autostopowiczów.
-Pod domem twoim i chłopaków autostopowiczów?
-Tak.
-Lou kiedy Ty znormalniejesz.
-Nigdy.
-Tak mi się wydawało.
-Hej wam!-krzyknęła Lot wchodząc do samochodu
-Cześć Ci.
-A mi to już nie cześć.-oburzył się Harry
-Hej Loczku oczywiście, że Ci też cześć Kochany ty nasz.
-Lili już nie przesadzaj tak wystarczyłoby zwykłe hej.
-Oj ktoś tu jest zazdrosny!-wydarła się Lot
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Ej nie kłóćcie się.- powiedziałam
-Ej Lili teraz przez Ciebie przegrałam nie mogłaś chwilę później się odezwać.-powiedziała wkurzona Lot
-Przepraszam, że Ci przeszkodziłam już się w ogóle nie będę odzywać.- odpowiedziałam. Resztę drogi się nie odzywałam do Lot, Lou cały czas się uśmiechał czyli jego plan był niecny, Harry siedział i myślał nowość u niego. Myślący Hazza nie wróży nic dobrego.
-Lot, Harry wasz przystanek.- powiedział Lou i mrugnął do nich okiem.Co oni kurwa kombinują.
-Dobra pa braciszku do niedzieli wieczorem.
-Pa siostra.
-Hej Lili, Nara Lou bawcie się dobrze.
-Wzajemnie.- powiedziałam. Po czym Lot otworzyła moje drzwi.
-Lili przepraszam nie powinnam. Wybaczysz takiej głupiej Lottie nie?
-Nie jesteś głupia wariatko. No jasne. Bawcie się dobrze tylko, żeby nie było z tego małych Stylesiątek
-Lottie uważaj za czterech co ja robię czemu ja Cię zostawiam samą z nim jaki ja głupi jestem przecież on jest nieodpowiedzialny, głupi i nie myśli. Lottie wsiadaj zabieram Cię do domu.
-Louis uspokój się nic się nie stanie oni są dorośli. Harry może nie za mocno, ale Lot nadrabia. Daj im spokój.- powiedziałam-Żartowałam z tymi Stylesiątkami przecież wiesz, że nic głupiego nie zrobią.
-No ok idźcie,a le w razie czego Styles pamiętaj zabije Cię.
-No ok bawcie się dobrze misiaczki.-powiedziała Lot i poszli.Po jakiś 5 minutach Lou stanął samochodem przed ładnym domkiem

-Lou gdzie my jesteśmy?
-Zaraz się dowiesz.
-Lou!
-Lili?
-Nie denerwuj mnie.
-Nie denerwuje.
-Louis kurde
-Lili no co?
-Jajo.
-Dla jaj to kogut z kurą chodzi.
-Lou wydoroślej.
-Ok. Kocham Cię.
-A ja Ciebie nie.
-Jak chcesz.Gotowa?
-Nie wiem.
-To oznacza, że tak.
-Nie to oznacza, że nie i ja wracam do domu.
-Niby jak chcesz to zrobić kotku?
-Normalnie.
-Piechota pójdziesz?
-Tak.
-Oj już chodź nie marudź.-Lou otworzył drzwi, pociągnął mnie do środka gdzie zobaczyłam...

No to więc jestem. Tak długo mnie nie było. Kolano dało się we znaki nie było tak lekko jak się zapowiadało. Mam nadzieję, że chociaż troszkę się wam spodobało.
Kocham was.
Do następnego.
Babajaga.

P.S Są znowu nowi bohaterowie.

piątek, 20 lutego 2015

10.

Zgodziła się ja poszłam spać z myślą, że teraz wszystko będzie fajnie i już nic tego nie zmieni, bo mam super rodzinę, przyjaciół, chłopaka i nic więcej mi nie potrzeba. Nawet jakby teraz chłopcy nie mieli pieniędzy to bym była szczęśliwa, bo mam to co mi jest potrzebne do szczęścia kochająca rodzinę, przyjaciół i mega fajnego, przystojnego, zabawnego i mądrego chłopaka. Może nie mocno mądrego, ale to nic mądrość to nie wszystko.

**Tydzień później. Perspektywa Lottie**
Więc tak jutro zaczynam mój plan. Ciocia Lili i jej narzeczony pojadą na wakacje. Lou wieczorem odwiezie Lili do domu i znajdą tam mega dużo osób, my w tym czasie przemalujemy im pokój. A no właśnie po jutrze razem z Niall'em jada na ich wymarzone wakacje na Hawaje. Mam nadzieję, że się niczego nie domyślą po dzisiejszym. Liczę na to. Chciałabym zobaczyć ich miny jak dolecą na te Hawaje. Wrócą akurat dzień przed balem walentynkowym, który został przeniesiony, bo coś tam nie pasował termin. Dzisiaj idziemy sobie do szkoły Lili ma przyjechać do nas z Lou, który po nią pojechał i razem jedziemy do szkoły i na próbę tego poloneza. Mam już go dość. Na szczęście mam przy sobie Hazzę a z nim wszystko wydaje się lepsze i weselsze. Uznałam, że dzisiaj założę to, bo i tak mamy tylko próbę poloneza a potem jesteśmy zwolnieni do domu.

**30 minut później, dalej oczami Lot**

Na reszcie przyjechał Lou z Lili, fajnie jesteśmy już spóźnienie za 5 minut mamy być w szkole a samochodem dojedziemy tam najszybciej za 15 minut. Pani od wf nas zabije, najbardziej jednak Lili, bo to ona jest w pierwszej parze. Jednak ja w drugiej. Najpierw to ja jednak zabije tą dwójkę. Chociaż nie bo babka od wf wyżyje się tylko na mnie a nie na naszej 4. Równo o 8.00 wyjechaliśmy z domu. Lou i Lili byli dziwnie zdenerwowani. O co tu chodzi? Pokłócili się, żeby tylko zaraz nie wyszło, że dzisiaj nie spędzają razem czasu, bo dupa z naszego planu. Jednak może razem pojadą na te Hawaje w razie czego to może chociaż to nam wyjdzie. Jestem ciekawa co się stało, że ta dwójka się do siebie nie odzywa. To dziwne u nich a może się dowiedzieli jakimś cudem i teraz tylko udają. W końcu już raz nas nabrali.Muszę pogadać o tym z chłopakami. Jednak jeżeli na prawdę coś się stało to będę mega smutna i mega zła, bo oni pasują do siebie perfekcyjnie. Mądra i głupi, piękna i w miarę przystojny, odpowiedzialna i jak by tu go ładnie opisać no ten niech będzie nieodpowiedzialny i nieużywający mózgu, bo go nie ma, w miarę dorosła i duże dziecko. Zresztą jak się na nich patrzy to się tak fajnie ciepło na sercu robi i oni są tacy słodcy wtedy i nawet jak tak na nich patrzę to złość mi na nich mija. Po prostu ich kocham i co mogę na to poradzić. Wypytam zaraz Lili jeżeli coś jest nie tak to musimy zmienić plan, bo czuję, że Ci ludzie po tym wyjeździe nie będą już razem gdyż Lou będzie obwiniał o to Lili a Lili jak to Lili nie da na siebie krzyczeć a biedny Niall się załamie. Zresztą ich styl nawet do siebie pasuje. Uwielbiają paski, kolor czerwony i jego inne odcienie. Lili nienawidzi gotowanej marchewki. ich imiona zaczynają się na L. No dobra nie będę nic insynuowała, lepiej pogadać najpierw z nimi a może oni sami będą chcieli z nami pogadać w razie czego ja biorę Lou a Hazza Lili.O 8.20 byliśmy pod szkołą.

**Perspektywa Lili**
Kurwa nienawidzę go jak on mi mógł to zrobić, przecież miało już nic takiego nie być.Teraz jednak w tym jego napadzie złości udało mi się ominąć ciosu. O co mu teraz chodzi o mojego kolegę ze szkoły tanecznej. Tak był dzisiaj rano u mnie, ale to nie oznacza, że spał w moim domu. Nie wiem o co była ta awantura i uszkodzenie ciała mojemu przyjacielowi. Czemu nie dał sobie tego wyjaśnić, to że widział jak się przytulamy przed moim domem nie oznacza, że go zdradzam. Ja pierdole czy on w ogóle chce jeszcze ze mną być, może chce mnie do siebie zniechęcić, żebym to ja z nim zerwała. Od chwili kiedy uderzył Felix'a nie odezwał się do mnie ja też nie mam się zamiaru do niego. Ja nic złego nie zrobiłam, to ja dla niego codziennie się ładnie ubieram, żeby mu się podoba i nie przynieść mu wstydu a on takie rzeczy odpierdala. Jutro nie jadę z nim na żadne Hawaje niech jedzie sam z Niall'em Kurwa życzę mu zajebistych wakacji. Gdy dojechaliśmy pod szkołę Harry chciał ze mną pogadać.
-Harry co ty chcesz? Nie mam ochoty na pogawędki.
-Lili co jest? Co ten kretyn znowu zrobił?
-Dzisiaj jak po mnie przyjechał z mojego domu wychodził mój przyjaciel ze szkoły tanecznej. Lou wpadł w jakiś amok inie docierało do niego, że chłopak wcale u nie nie spał tylko przyszedł się zapytać czy zmieniony układ wygląda dobrze. Nie dało się z nim dogadać a jak ny tego było mało pobił go i o mało co mnie by znowu nie uderzył. Dobrze, że tańczysz z Lottie, bo właśnie dzisiaj zostaniecie pierwszą parą gdyż ja z Louis'em nie che mieć nic wspólnego i nie wiem czy w ogóle będę na balu.
-Co? Nie, musisz być. Lili przestań nie przejmuj się nim on tak ma. Niedługo mu przejdzie zazdrość. Każda jego dziewczyna przechodzi to dopóki Lou nie zrozumie, że na prawdę go kocha.
-Czyli może mu przejść za miesiąc albo za dwa lata albo w ogóle?
-No tak.
-Grrrr już mi się to coraz bardziej nie podoba.
-Oj no Lili proszę nie opuszczaj nas pomyśl o mnie i o Lottie ona nas pozabija jak nie będzie Cię z nami.
-Harry zrozum ja nie wiem czy umiem.
-Postaraj się proszę.
-No ok, ale będę w miarę możliwości unikać Tomlinson'a.
-Nie ma problemu.
-Dziękuje Harry.
-Nie ma za co Kochana.- powiedział, po czym mnie przytulił.Weszliśmy do szkoły, poszliśmy na salę, gdzie siedziała wkurzona Lot i Louis. Pewnie moja kochana Lottie już wie, oj Tommo zarobi dzisiaj. Chociaż stop czemu Lou ma jakieś takie czerwone oko.
-Hej wszystkim- krzyknęłam po wejściu
-Hej.- odpowiedzieli prawie wszyscy.
-Lot co tu się stało?
-Lili  wiesz co twój jeszcze  aktualny  chłopak dostał  no, bo zasłużył. Jednak nie martw  się nic wielkiego.
-Nie no spoko, tylko Lottie skąd ty masz tyle siły.
-Nie wiem jak się wkurzę mam dużo siły, tak jak ten tu kretyn
-Aha. Zaczynam was się bać.
-Ja też. -dodał  Harry
-Nie trzeba  wystarczy mnie nie denerwować.
-Lott  wiesz Kocham Cię, ale jakoś tak chyba na razie  będę się trzymał  na uboczu.
-Hahaha bardzo śmieszne Hazza.
-Dzieciaki  już ustawiać mi się. Lili, Lou  czekacie na specjalnie  zaproszenie.
-Nie ja z nim po prostu  nie za tańczę.
-Lili proszę Cię, nie teraz zaraz jest bal ,nawet mnie nie denerwuj.
-Proszę  pani,ale ...
-Koniec dyskusji, już. Idziecie i tańczycie. Nie ma dyskusji.
-Proszę pani a Lottie i Harry nie mogą poprowadzić dadzą rade.
-LILI , LOU JUŻ!
-Dobrze idziemy. Chodź już.- powiedziałam.
-Ok. Lili możemy pogadać. Proszę.  Może nie teraz po szkole.  Znajdziesz dla mnie chwile.  Możemy później  też pojechać  do twojego  kolegi. Powinienem  go przeprosić.
-Nie wiem Lou, pomyślę,  dam Ci znać.
-Będę  czekać.  Przemyśl to proszę.
-Dobrze, ale nie naciskaj.
-Ok.- po dwóch godzinach było po próbie.  Postanowiłam pogadać z Lou.  Niech mu  będzie. Nie stracę chyba nic przez ta rozmowę.  Zresztą jak chce przeprosić mojego przyjaciela. Może to będzie jakiś krok w przód  albo dwa w tył. Pojechałam z Lou do szkoły tańca.Gdy Tom zobaczył Tomlinsona zbladł, chciał ze mną pogadać na osobności.
-Lili jesteś pewna, że chcesz z nim dalej być?
-Tom nie wiem, już nic nie wiem. Kocham go, ale boje się go również. Tomek wiesz sam, że mam mętlik w głowie już nie raz Ci o tym mówiłam. Proszę nie naciskaj.
-Czekasz aż zrobi Ci większą krzywdę?
-Nie Tom wiem co robię chyba.
-No właśnie chyba. Sama się tego boisz Lili zasługujesz na kogoś lepszego.
-TOM kurwa już daj spokój.
-Ok. Chodź wracamy, bo mnie teraz zabije jak wrócimy.
-Tom ja Cię przepraszam, ja nie chciałem Cię uderzyć, wiem nie powinienem, jestem głupi i nieodpowiedzialny.  Wiem o tym. Przepraszam za wszystko.
-Spoko. Muszę już iść na prób, Lili idziesz czy znowu odpuszczasz. 
-Idę. Lou muszę iść.
-Ok. Będę czekał tutaj kotku :*
Po dwóch godzinach poszłam się przebrać z wcześniej ubranego sportowego stroju na taki w miarę elegancki, bo znając moje szczęście przed szkołą są paparazzi. Dobrze, że zawsze mam kilka strojów na zmianę. Strzeliłam w samo sedno. Nie zdążyłam jeszcze dobrze wyjść ze szkoły a już mnie oślepiły flesze. Ciekawe kto napisał gdzie jesteśmy. Z chęcią bym zabiła za to. Lou odwiózł mnie do domu, po czym wszedł na chwilę porozmawiać. Ciocia po chwili przyniosła nam do pokoju herbatę i ciastka.
-Lou co chcesz?
-Przeprosić, zmienić się. Powiedzieć, że kocham Cię bardzo mocno. Jesteś dla mnie bardzo ważna. Nie chcę Cię stracić z powodu swojej głupoty. Idę na leczenie. Zapisałem się to znaczy Paul mnie zapisał. Rozmawiałem z nim gdy ty miałaś zajęcia. Wiesz co macie bardzo ładny układ, tańczysz najlepiej ze wszystkich. Jesteś genialna, śliczna, urocza mądra, kochana, wybaczająca mi wszystko.
-Lou nie przesadzaj.- powiedziałam śmiejąc się
-Oj no dobrze, jesteś mocno zła?
-Tak.
-Jak bardzo?
-Jak stąd do Urana.
-Dokąd?
-Uran taka planeta. Wiesz geografia się kłania.
-Oj no to może dasz mi jakieś korki.
-Przykro mi nie mam czasu dla pana, muszę go dzielić dla przyjaciółki i przyjaciela no i tak trochę chociaż dla chłopaka, jednak nie koniecznie, nie potrzebuje tego.
-Aha, no ok rozumiem znajdę inną korepetytorkę.
-No ok, mogłabym kogoś panu polecić o ile pan chce. Ej Lou czemu posmutniałeś?
-No, bo nie chcesz ze mną spędzać czasu. Nie kochasz mnie już.
-Lou głuptasie żartowałam, chcę z Tobą spędzać czas powiedziałam to tak dla jaj. Przecież Cię Kocham.
-Serio?
-Tak wariacie, wiesz co głupi jesteś. 
-Wiem każdy mi to mówi.
-Kocham Cię Tommo.
-Ja Ciebie też Liliano D-D
-Dąbrowska Kochanie.
-No właśnie. Tomlinson łatwiejsze do wymówienia.
-No i co Dąbrowska ładniejsze.
-Nie, bo Tomlinson.
-Dąbrowska
-Tomlinson
-Dąbrowska
-Tomlinson
-Dąbrowska
-Tomlinson
-Dzieciaki koniec, słychać was w całym domu.- powiedział Paul
-Ok przepraszam Paul, które nazwisko jest ładniejsze Dąbrowska czy Tomlinson.
-Oba są ładne. Chodźcie na kolacje. A no właśnie Niall przyjechał.
-Głodomór wyczuł chyba kolację jak do mnie napisał gdzie jestem. - powiedział Lou
-Możliwe. On jest mega zdolny jeżeli chodzi o wyczucie jedzenia.
-Ok, jak chcemy coś zjeść musimy iść.- powiedział Lou
-Czemu?-zdziwił się Paul
-Niall mógłby zjeść zawartość całej lodówki i wszystkich szafek tutaj w domu potem wróciłby do nas i opróżnił naszą lodówkę i szafki a potem pojechałby jeszcze do Nandos.
-Ok, to może chodźmy szybciej.
-Hahaha tak Paul biegnij my przyjdziemy za chwilę.- powiedziałam, gdy Paul poszedł pocałowałam namiętnie Louisa.
-Lili to było cudowne.- powiedział po naszym pocałunku.-Czyli dalej mnie kochasz.
-Tak kretynie.
-Idziemy musisz coś zjeść. Dzisiaj nic nie jadłaś
-Lou nie jestem głodna, proszę Cię.
-No ok, ale chociaż trochę musisz zjeść.
-No niech Ci będzie.
-Oj ty mój kochany uparciuszku.
-Lou, Lili na kolację.- krzyknęła ciocia
-Cudownie już w domu nawet zaczynają od Ciebie. Kurwa zajebiście.
-Oj no nie gniewaj się.
-No ok, ale już teraz na zawsze zostanie Lou i Lili a nie Lili i Lou.
-Skąd wiesz może moja mama będzie mówiła Lili i Lou.
-Mozliwe
-Chłopacy zawsze mówią Lili i Lou.
-No, ale to oni, wiem, ze mnie bardziej lubią to dlatego.
-Nie mnie bardziej lubią.
-Lou, Lili jesteście jak dzieci znowu się kłócicie.- powiedziała ciocia
-Nie
-Tak Lili byśmy się kłocili gdyby nie twoja ciocia
-Nie
-Tak Myszko
-Nie
-A teraz co robicie?- zapytała ponownie ciocia
-No kurde Lou to wszystko przez Ciebie. Sprowadzasz mnie na złą stronę nigdy się tyle nie kłóciłam. W ogóle się kiedyś nie kłóciłam
-No tak najlepiej wszystko co złe to Lou a wszystko co dobre to Lili.
-No a jak nie inaczej.
-Oj Lili, Lili dobrze chodźcie na dół, bo Niall wszystko zje.
-Oj no ja głodna nie jestem nie wiem jak Lou.
-Ja też nie.
-No ok, to was nie zmuszam. Ja już idę nie przeszkadzajcie sobie tylko Lou, żeby mi z tego siostrzeńców nie było.
-Dobrze, nie będzie przynajmniej na razie.
-LOU!-krzyknęłam.
-No dobrze, już nic nie mówię.
-Oj dzieciaki.
-Słuchamy ciociu .- powiedział Lou
-Louis to nie jest twoja ciocia
-Jeszcze nie, ale niedługo, kto wie,
-Lou wiem o czym mówisz, pamiętaj co Ci kiedyś powiedziałam
-Tak pamiętam.
-O czym wy mówicie
-Oj Liliniu nie ważne.- powiedział Lou
-No ok. Nie wnikam.
-To dobrze.
-Heeeeej  ludzie,  jakie życie  jest piękne.  Ptaki śpiewają, słońce  świeci.
-Stary  dobrze  się czujesz?
-  ...


Hej wam  możecie być źli.  Tak wiem  nawaliłam.  Jednak mam dobra  wiadomość  chyba.  Mam zerwane ścięgna w kolanie mam jakiegoś krwiaka  i torbiela  gdzie mi się zbiera woda i raczej teraz będę siedziala  w domu  wiec będę miała  czas pisać.  Mam nadzieje, ze wam się spodoba.
Kocham was. Do następnego,
Babajaga

P.S DODAŁAM NOWYCH BOHATERÓW.  

środa, 31 grudnia 2014

Hej Kochani!
Tu zła, niedobra i wredna  Babajaga. Może  czekacie  na następny rozdzial a tu nic.  No, ale  pisze i pisze i skończyć  nie mogę  a wszystko  co napiszę  usuwam,  bo jest  do bani  i się nie nadaje  do czytania. Mój chłopak  mówi
, że jest  ok, ale to ma być  genialne  a nie ok. No i przez to się kłócimy.  Głupio  jest  być zazdrosnym  o bloga.  Współczuję  mu. Dobra Monika  odeszłaś od  tematu. Jako,  że dziś  sylwester  no to chciałam  wam złożyć  życzenia. W święta tego  nie złożyłam  i jestem  na siebie  zła.  Więc  tak, abyście  znaleźli  swoich  ukochanych, wspaniałych przyjaciół  abyście  nigdy  nie kłócili się z rodziną. Wspaniałej zabawy  sylwestrowej  i spełnienia  najskrytszych marzeń.
Życzy  Babajaga.

wtorek, 11 listopada 2014

9.



-Lou ty to masz jednak szczęście. No tak to powiedzenie się sprawdza "Głupi ma zawsze szczęście"- powiedział Paul
-Lou możemy pogadać na osobności- zapytała Lili
-Nie boisz się, że zrobię Ci krzywdę?- zapytał zdziwiony Lou
-Nie w końcu jesteś moim chłopakiem.- Ojej dobra Lili. Odeszli na bok. Ciekawe o czym będą gadać byleby z nim nie zerwała on się wtedy załamie. Jednak nie dziwiłabym jej się. Wrócili po 10 minutach ich miny były.....

neutralne. Przez 10 minut nie można rozmawiać an poważne tematy za krótko jednak można zerwać. Gdy podeszli bliżej zobaczyłam, że Lili jest smutna a Lou załamany. No nie zerwali. Nie wierzę. W tym czasie reszta chłopaków przyjechała do szpitala na wezwanie Paul'a.
-Kochani co się stało?-zapytałam
-No, bo my to znaczy ja nie Lili, bo ona, ale
-Lou mów jaśniej kurwa.-powiedział Zayn
-Bo my, ja i Lili my
-Tak wiemy wy, ty, Lili, ale co?-powiedział Harry
-Dajcie mu dokończyć-powiedział Paul
-My już nie jesteśmy razem już nie ma Lili i Lou tylko jest Lili               i              Lou.
-Co? Jak to przecież idealnie do siebie pasowaliście. Lou ty idioto straciłeś taką cudowną dziewczynę. Kurwa mać teraz znowu pojawi się jakaś suka typu El. Lili proszę Cię daj mu jeszcze jedną szansę on się zmieni obiecuje Ci to on pójdzie na leczenie. Ja go mogę tam nawet siłą wozić tylko proszę Cię nie zostawiaj go.
-Wiesz co Zayn zależy Ci bardziej na moim powrocie do Louisa niż jemu samemu. Wiesz co Zayn jak się jest w  związku to każdej ze stron powinno zależeć jeżeli tylko jednej zależy to nie warto w  nim być straci się tylko czas i może nawet osobę, która naprawdę do Ciebie pasuje.
-Lou ty nienormalna istoto. Ja Cię kiedyś zabije. Zraniłeś moją przyjaciółkę. myślałam, że się zmieniłeś i nikogo już w ten sposób nie potraktujesz. Jesteś największym skurwielem jakiego znam. Jesteś milion razy gorszy niż Ben.

**Perspektywa Lou**

Jestem kretynem, jestem idiotą, jestem debilem, jestem skończonym dupkiem jak mogłem zrobić krzywdę mojemu kwiatuszkowi, mojemu słoneczku dla, którego codziennie wstaje z uśmiechem na mordzie. Jak mogłem tak postąpić. Ciekawe czy powstała już piosenka o tym, ze jestem idiotą i nie zasługuj na miłość mojego życia i o tym, że jestem skurwielem. Muszę poszukać jak nie ma to napiszę taka. Jak ta droga do szpitala mi się dłużyła. Po bardzo długim czasie byliśmy pod szpitalem gdzie stał Paul i palił. Chciałem mu powiedzieć, że ponoć już to rzucił jednak wolałem nie, bo nie wiem w jakim jest stanie Lili i co jej zrobiłem. Na szczęście mojemu Skarbowi nic się nie stało. Paul powiedział, ze głupi ma zawsze szczęście a ja jestem głupi to może Lili ze mną nie zerwie. Chce pogadać na osobności. Czyli to zrobi tylko nie przy wszystkich, żebym mnie bardziej nie upokarzać. Moja siostra mnie zabije. Przecież to jej przyjaciółka. Ciocia Lili i jej chłopak urwą mi jaja, albo uduszą albo powieszą obiecałem, że jej nie skrzywdzę ani nie zranię. Może lepiej sam się szybciej zabije. Po co ktoś ma iść przez moją głupotę do więzienia. Załatwię to sam za nich. Boje się rozmowy z Lili idę bardzo wolno. Normalnie jak ślimak. Nie chcę jej stracić. Zależy mi na niej.
-Lou co to miało być u Paul'a?
-No, bo ten jak ja się zdenerwuje to lepiej do mnie nie podchodzić, gdyż jestem zdenerwowany i chcę być sam.
-Czyli możesz wtedy odpychać od siebie ludzi i rzucać ich na ścianę?
-Nie Lili słoneczko ty moje. Przepraszam byłem głupi. Tak wiem nie powinienem. Jest mi bardzo przykro, jak chcesz to możesz mi przywalić najmocniej jak umiesz nie obrażę się należy mi się. Nie powinienem. Wiem, że jestem skończonym dupkiem, największym skurwielem na świecie, ale proszę Cię tylko o jedno wybacz mi. Lili Kocham cię najbardziej na świecie. Na nikim mi tak jeszcze nie zależało jak na tobie i nigdy już nie będzie zależało ponieważ to z tobą chce się zestarzeć mieć trójkę dzieci. Dwie córki i syna chyba, że chcesz mieć więcej lub mniej dzieci. Ja się mogę dostosować tylko błagam Cię nie odchodź.

**Perspektywa Lili**

Jak Lou mógł mi to zrobić? Rozumiem zdenerwował się, ale nie musiał mnie tak odpychać na ścianę. W ogóle co mu się stało. No co dzień taki spokojny a jak tylko się zdenerwuje to mu odpierdala. Przestraszyłam się nie powiem, że nie. Jednak Kocham Go i sama nie wiem co mam robić zostawić go i być pewna, że mi nic nie grozi czy zostać z nim i nie być do końca pewną. Nigdy nie słyszałam o takim napadzie złości u Lou. Mam mieszane uczucia. Kocham go i nienawidzę w jednym. Ponoć na tym polega miłość kocha się kogoś mimo jego wad i zalet. Nienawidzi się jego jakiś zachowań i nałogów. No, ale jest się z nim i stara się jak najbardziej dogadać. Mówią, że o prawdziwą miłość nie trzeba walczyć jednak ja tak nie uważam o wszystko trzeba się starać, żeby zostało na stałe. Każdy związek trzeba pielęgnować. Szkoda, że mamy taki kryzys po tak krótkim czasie. Boje się co będzie później. Paul powiedział, że Lou ma takie napady jak jest mega zdenerwowany. Na szczęście nic mi nie jest, co korzystnie wpływa na sytuację Lou. Sama nie wiem co robić. Martwią mnie słowa Paul'a. Jeśli Lou ma tak zawsze to jak się wkurzy to albo jakoś to wyleczy a jak nie będzie chciał to nie widzę przyszłości naszego związku. W dalekiej przyszłości jak byśmy mieli dzieci to co zdenerwuje się na nie i zrobi im krzywdę. Nie wyobrażam sobie tego. Zabiłabym go za to. Po tym jak wyszłam od lekarza udałam się na zewnątrz tak jak mi kazał zrobić to wcześniej Paul. Na zewnątrz był Paul, Niall, Harry, Lou i Lottie. O to już wiedzą. Wszyscy się o mnie martwili i ulżyło im jak dowiedzieli się, że nic mi nie jest. Paul powiedział, że Louis ma szczęście, bo jest głupi. Chciałam z nim porozmawiać na osobności.. Odeszliśmy na bok.
-Lou co to miało być u Paul'a?-zapytałam
-No, bo ten jak ja się zdenerwuje to lepiej do mnie nie podchodzić, gdyż jestem zdenerwowany i chcę być sam.-odpowiedział
-Czyli możesz wtedy odpychać od siebie ludzi i rzucać ich na ścianę?- zapytałam ponownie
-Nie Lili słoneczko ty moje. Przepraszam byłem głupi. Tak wiem nie powinienem. Jest mi bardzo przykro, jak chcesz to możesz mi przywalić najmocniej jak umiesz nie obrażę się należy mi się. Nie powinienem. Wiem, że jestem skończonym dupkiem, największym skurwielem na świecie, ale proszę Cię tylko o jedno wybacz mi. Lili Kocham cię najbardziej na świecie. Na nikim mi tak jeszcze nie zależało jak na tobie i nigdy już nie będzie zależało ponieważ to z tobą chce się zestarzeć mieć trójkę dzieci. Dwie córki i syna chyba, że chcesz mieć więcej lub mniej dzieci. Ja się mogę dostosować tylko błagam Cię nie odchodź.-dodał 
-Wiesz co Lou odkąd wyszłam z budynku z Paul'em myślę o tym i dalej nie wiem co zrobić. Skąd mam wiedzieć, ze w przyszłości nie zrobisz mi krzywdy albo jak do tego dojdzie to naszym dzieciom.
-Naszym dzieciom, czyli myślałaś o tym. Lili Skarbie obiecuję Ci pójdę na leczenie zrobię coś z tym. Zwalczę to. Błagam wybacz mi i daj szansę. 
-Lou nie wiem. Rozum mówi nie serce tak. Zawsze słuchałam rozumu.
-Rozumiem boisz się.
-Daj mi dokończyć idioto. 
-Dobrze Słoneczko.
-Wiesz wyjątkowo posłucham serca, ale jest to ostatni raz, z takiego powodu więcej szans nie będzie. Rozumiesz?
 -Tak. 
-To dobrze. Wiesz co mam pomysł.
-Jaki?  Gdzie jedzimy?
-Nigdzie nie jedziemy. Może poudajemy, że się rozstaliśmy. Jestem ciekawa ich reakcji. 
-O fajnie będzie ich wrobić. Tylko, żeby nikt mnie nie zabił. 
-Spokojnie nie pozwolę na to. W razie czego wszystko szybko odkręcę. Nie wierzysz we mnie. 
-Wierzę i ufam Ci na milion sto dwadzieścia osiemdziesiąt pięćdziesiąt siedem tysięcy osiemdziesiąt dziewięć. 
-Ok to co idziemy. Tylko miej smutną minę. 
-No przecież wiem.-udaliśmy się do reszty na miejsce dojechał jeszcze Zayn z Liam'em.
-Kochani co się stało?-zapytała Lot
-No, bo my to znaczy ja nie Lili, bo ona, ale..-dukał Lou, dobry jest w udawaniu
-Lou mów jaśniej kurwa.-powiedział Zayn
-Bo my, ja i Lili my...-kontynuowały mój niby były jednak dalej aktualny chłopak
-Tak wiemy wy, ty, Lili, ale co?-powiedział Harry
-Dajcie mu dokończyć-powiedział Paul
-My już nie jesteśmy razem już nie ma Lili i Lou tylko jest Lili               i              Lou.
-Co? Jak to przecież idealnie do siebie pasowaliście. Lou ty idioto straciłeś taką cudowną dziewczynę. Kurwa mać teraz znowu pojawi się jakaś suka typu El. Lili proszę Cię daj mu jeszcze jedną szansę on się zmieni obiecuje Ci to on pójdzie na leczenie. Ja go mogę tam nawet siłą wozić tylko proszę Cię nie zostawiaj go.-zaczął krzyczeć i gestykulować Zayn.
-Wiesz co Zayn zależy Ci bardziej na moim powrocie do Louisa niż jemu samemu. Wiesz co Zayn jak się jest w  związku to każdej ze stron powinno zależeć jeżeli tylko jednej zależy to nie warto w  nim być straci się tylko czas i może nawet osobę, która naprawdę do Ciebie pasuje.-powiedziałam chciałam się wczuć tak jak Lou
-Lou ty nienormalna istoto. Ja Cię kiedyś zabije. Zraniłeś moją przyjaciółkę. myślałam, że się zmieniłeś i nikogo już w ten sposób nie potraktujesz. Jesteś największym skurwielem jakiego znam. Jesteś milion razy gorszy niż Ben.-oj Lottie użyła mega argumentu.
-Lot ja nie chciałem sam wiesz, że mam tak od dziecka jednak nigdy mama nie chciała mnie oddać na leczenie a teraz nie mam czasu. 
-No i co mało mnie to obchodzi. Myślałam, że coś zrozumiałeś po ostatnim. 
-Zrozumiałem. No i straciłem kogoś najważniejszego. Jednak dalej kocham Lili i będę o nią walczył.- wtedy się zaśmiałam.

**Narracja trzecioosobowa**

Ośmioosobowa grupa ludzi stała przed szpitalem. Można by pomyśleć, że są rodziną zmarłej osoby gdyż są bardzo oburzeni i smutni. Jednak przysłuchując się ich rozmowie wiemy, że są przyjaciółmi i są źli ponieważ jeden z ich kumpli jest idiotą i stracił najlepszą dziewczynę jaką mógł mieć. No, ale czemu ta dwójka byłych zakochanych się śmieje. Nikt tego nie wie oprócz nich oczywiście.
-Ludzie co tu się dzieje. Jesteśmy w ukrytej kamerze?- zapytała dziewczyna w brązowych włosach.* Widać, że jest rozkojarzona i nie wie co się dzieje.
-Nie.- odpowiedziała jej dziewczyna w czarnych włosach.**
-To co to ma znaczyć?- zapytał chłopak w kręconych włosach
-Nic. Ja już jadę do domu a razie nie mam ochoty spotykać się z wami. Nie obrażajcie się muszę wszystko przemyśleć.-powiedziała brunetka**
-Nie stop!-powiedział mężczyzna na oko miał może z 40 lat.
-Co się stało Paul?-zapytał jedyny blondyn w tym towarzystwie
-Poczekajcie Lou, Lili wy wcale się nie rozstaliście. Wy nas oszukaliście. Przecież Lili nie chciała tego zrobić.
-Co? Paul jesteś pewny?-zapytała szatynka.*
-W 100%.
-Skąd ty to niby wiesz?-zapytał blondyn
-Popatrz w ich oczy. Śmieją się czy ludzie po tym jak się rozstaną mają radość w oczach.
-Nie!Lou, Lili jak mogliście nas tak oszukać!-powiedziała dość głośno szatynka-Lou jesteś moim bratem, ja myślałam, że się nie zmieniłeś i Ci znowu odwaliło.
-No widzisz siostra ludzie się jednak zmieniają.- powiedział i pocałował drugą dziewczynę.

**Perspektywa Lottie**
Co? Kurwa jak oni mogli nas tak oszukać. Ja już tak mocno obraziłam Lou on nie jest gorszy milion razy niż Ben. Kurde jak ja mogłam dać tak im się podpuścić. Ja już wymyślę jak się na nim odegrać no i na niej też. Mam już pomysł tylko jeszcze Harry musi się na niego zgodzić jak dojedziemy do domu to go zapytam. Po chwili się zbieraliśmy do domu. Nie miałam ochoty jechać jednym samochodem z oszustami. Wszyscy byli obrażeni i knuli jak tu się zemścić. No oprócz blondynka, który się śmiał. Ja jechałam samochodem razem z Harry'm, Liam'em i Zayn'em,a  w drugim Lou, Lili i Niall. Postanowiłam pogadać z nimi o zemście. Każdy chciał się zemścić trzeba tylko dobrze to wykombinować i żeby się nie rozstali, bo będziemy jeszcze musieli ich swatać.
-Chłopaki ja mam plan tylko Harry musi się na niego zgodzić.
-Jaki? Zgadzam się na wszystko co powiesz
-Wiesz co no każdy wie, że nas do siebie ciągnie i jesteśmy razem więc może tak za dwa może trzy tygodnie powiedzieć Lou, że jestem w ciąży i zostanie wujkiem. Co ty na to?
-Genialny pomysł tylko on mnie zabije, ale wchodzę w to.
-Lottie jesteś genialna. Widać, że siostra Lou macie podobne pomysły.
-Hmmm to może ja no nie wiem zacznę flirtować z Lili oczywiście dla żartu i nic na serio.Tylko Ciebie kocham Lot.
-Dobry pomysł tylko nie teraz jak wyjdzie sprawa z ciążą. Chłopaki a wy co zrobicie?
-Wiesz co ja mam pomysł, żeby przemalować Lou pokój na różowo a potem porozwieszać po całym Londynie jego zdjęcia jak był mały.- powiedział Zayn- A Lili nie wiem jak ukarać. Pokoju jej nie zdewastuje, nie wiem może hmmmmmmmmmmmmmmm hmmmmmmmmmmmmmmmmmm już chyba wiem. Zaproszę jej ciocie i wujka na romantyczny wypad do Paryża a do niej na chatę zaproszę dużo ludzi na imprezę będzie miała problem co nie? Oczywiście zapłacę za tą wycieczkę i powiem, że to do Lili i zrobię to wtedy kiedy ona u nas będzie u Lou a samolot będzie za trzy godziny. Co wy na to? Jeszcze zabronię im do niej dzwonić, bo powiem, że teraz jest na romantycznej kolacji z Lou a telefon zostawiła u nas w domu.
-Super. Nie tylko ja zginę z rak Lou on Cię zabije za ten pokój jego paski i marchewki na ścianie. Liam a ty co masz?-powiedział Harry
-No więc powiem tej dwójcie, że kupiłem im wycieczkę na Hawaje czy gdzieś tam. Zakupie im nocleg w najgorszym hotelu jaki tam znajdę, lot będzie mega zły w najgorszej klasie najlepiej ze zwierzakami jak takiego nie będzie to jakoś to załatwię. Potem jeszcze się okaże, że jakimś cudem nie dostali pieniędzy w hotelu i nasza dwójka będzie musiała to odpracować, bo Lou będzie miał zero na koncie. Oczywiście najpierw to ustalę z hotelem.
-Liam wow. Cudo, ale się namęczą. za taki mały głupi kawał.- powiedziałam
-No i jeszcze, żeby nie było podejrzanie to zrobię to za kilka dni i powiem, że wszyscy jedziemy. Wiem jestem geniuszem.
-Tak Liam'ku-dodałam- Oj Lou nas pozabija jak wszystko wyjdzie na jaw. Jednak sam jest sobie tego winny.Tylko teraz musimy zachowywać się normalnie. Jakby nic się nie stało a wy powiadomcie dziewczyny i Paul'a. Tylko to jest tajemnica nawet Niall ma o tym powiedzieć a na ten wypad może jechać z nimi. Przyda mu się nauczka. Jak mógł nas zostawić. Sprzedał się.
-O tak. nie będzie w domu Lou, który wszystkim dokucza i wszędzie trzyma szelki i marchewki oraz Niall'a, który je sto razy dziennie. To będzie cudowne kilka dni. Może my wtedy się udamy an ekskluzywne wakacje?- zapytał Liam
-Spoko. Liam jesteś mega tatą. Nie myślałem, że ty taki odpowiedzialny zrobisz coś takiego.-powiedział Zayn
-No widzisz potrafię.- w domu zachowywaliśmy się normalnie. Lou jadł marchewki i przytulał Lili, Niall jadł, ja usiadłam na kanapie jednak po chwili Hazza mnie podniósł usiadł i posadził mnie sobie na kolanach, bo miał mało miejsca obok mnie i nie maił wcale wolnych foteli. Liam poszedł zadzwonić do Dan a Zayn do Pezz. Oj to będzie cudowny miesiąc mojego życia. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie zrobiłam Lou. W tej chwili do domu wpadła mama z Felicity, Daisy i Phoebe. Oj one mogą mi popsuć plan. Zapomniałam, że one tu też mieszkają. Muszę z nimi o tym pogadać. Oczywiście bliźniaczki zrobiły dużo hałasu potem zobaczyły, że Lou obejmuje Lili wiec wepchały się pomiędzy nich i zaczęły wypytywać. Czyli całe one. Potem przyszły do mnie i do Hazzy. Masakra po co one tu też przyjechały. Nie mogły za trzy lata. Teraz są jeszcze zbyt dziecinne jak na swój wiek. Zachowują się jak sześciolatki a  nie jak dziesięciolatki. Co ja takiego zrobiłam, że mam takie siostry. Po chwili weszła mama i koszmar się skończył małe pobiegły do swojego pokoju a chłopaki pomogli wnieść mamie walizki. Po chwili Lili się pożegnała i pojechała do domu jednak najpierw mama zaprosiła ją jutro na obiad. Jeszce dziś muszę z nią pogadać. Gdy już wszyscy spali poszłam do mamy w celu pogadania z nią, bo pierwszy raz była sama. Gdy jej powiedziałam co dzisiaj się stało nawet się zaśmiała, mój pomysł jej się nie spodobał, Zayn'a też nie i Hazzy również tyko Liam'a przez tą pracę. Jednak zgodziła się i powiedziała, że nie wygada i ostrzegłam, że Niall nic o tym nie wie a za kilka dni będzie sama w domu, bo my wyjeżdżamy. Zgodziła się ja poszłam spać z myślą, że teraz wszystko będzie fajnie i już nic tego nie zmieni, bo mam super rodzinę, przyjaciół, chłopaka i nic więcej mi nie potrzeba. Nawet jakby teraz chłopcy nie mieli pieniędzy to bym była szczęśliwa, bo mam to co mi jest potrzebne do szczęścia kochająca rodzinę, przyjaciół i mega fajnego, przystojnego, zabawnego i mądrego chłopaka. Może nie mocno mądrego, ale to nic mądrość to nie wszystko.



Hejo. Mam nadzieje, że nie umarłyście na zawała ni go nie dostałyście. Ten kawałek trzecioosobowy mi nie wyszedł miał być lepszy no, ale co nic nie zrobię. Czekam na pozytywne i negatywne komentarze.
Babajaga.














piątek, 10 października 2014

8.

Przecież Paul wie, że ich nienawidzę. Oni zniszczą cały mój plan wobec Lottie. Są to.....



Kardashianki i The Wanted, którzy próbują odzyska fanów albo jakichkolwiek zdobyć. Paul czemu oni. Czemu Kendall i jej siostry. Przecież Lot mnie przez to znienawidzi znowu. Paul ty mi wszystko psujesz. Po naszym spotkaniu i wielokrotnym odpychaniu od siebie Kendall chciałem pogadać z Paul'em. 
-Chłopaki jedźcie be ze mnie ja jeszcze muszę pogadać z Paul'em. 
-Ok nie zaczekać na Ciebie. Tu obok jest taka dobra knajpka z jedzeniem a Niall znowu jest głodny.
 -Ej nie znowu tylko jest już 13 a ja zjadłem dopiero dwa śniadania
pora na trzecie.  
-Dobra to poczekajcie a ten niech się naje. 
-Ok. To w razie czego dzwoń.- powiedział Lou.Poszedłem do Paul'a. Wszedłem jak do siebie i usłyszałem kawałek jego rozmowy z Kendall. On chciała go zmusić aby mnie zmusił do bycia z nią. Jak ja to usłyszałem o mało co nie wybuchłem. 
-Ty idiotko co ty sobie wyobrażasz ja już nigdy z tobą nie będę straciłaś swoją szansę zresztą przez Ciebie straciłem moją Lottie. Moje słoneczko. Po chuja ty tu jesteś myślisz, ze przez wspólną współpracę znowu zbliżymy się do siebie. O nie. Dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. Mam nadzieję, że przez Ciebie Lot będzie miała jeszcze ochotę na mnie patrzeć i ze mną rozmawiać. Jeżeli powiesz jej choć jedno złe słowo to uwierz mi, że nasza współpraca z wami będzie skończona.- po moim wywodzie Paul kazał mi się odwrócić za mną stał Lou z Lili i Lot. Czyli ona to wszystko słyszała. Ciekawe co teraz zrobi. Stoi i się na mnie patrzy oszołomiona. Czyli to oznacza, że jej na mnie zależy czy, że ma już innego chłopaka.
-Lot, bo ja...
-Harry nic już nie mów odkąd wyszłam z windy słyszałam twój krzyk. Rozumiem, że to jest jedna z tych dwóch dziewczyn z którymi byłeś w tym samym czasie co ze mną.- pokiwałem tylko głową na tak nie patrząc na Lot.-Czyli ona się do Ciebie tak kleiła, bo jest twoją byłą dziewczyną a nie teraźniejszą.
-Tak.- odpowiedział za mnie Lou
-Czyli ja przez ponad godzinę musiałam na to patrzeć i czuć jak łamie mi się serce a nawet nie mam się czym przejmować.
-CO? To Ci jeszcze na mnie zależy Lottie?
-A czy jak by mi nie zależało to broniłabym Cię przed Lili. 
-No nie wiem. 
-Wiesz co Lot on nie jest za mądry. Więc się zastanów zanim coś jeszcze powiesz czy na pewno chcesz być z tym idiotą.  
-Lou!- skarciła go Lili
-No ok przepraszam. Siostrzyczko życzę Ci szczęścia a ty Harry uważaj zrań ją a powieszę Cię za jaja z twojego balkonu-uśmiechnął się Lou.
-Louis nie strasz go patrz jaki jest przerażony.- powiedziała Lot
-Ja przerażony no coś ty.- skłamałem wiem, że Lou może to zrobić i zaczynam się bać przecież prasa zawsze mnie oczernia i nawet jak nie mam dziewczyny to jakąś wymyślą.- Lot a możemy pogadać na osobności. 
-No ok. 
-Tylko masz mi siostry nie skrzywdzić. 
-Ok. Zrozumiałem i nie rozumiem jak możesz chcieć pozbawić takiego przystojniaka tego narządu, który może sprawić, że powstanie więcej pięknych ludzi. 
-Harry!- wkurzył się Lou
-Dobra chodź- powiedziała Lottie i chyba dobrze, bo Lou jest mega wściekły.
**Oczami Lottie**
Gdy Harry poszedł pogadać z my spotkaliśmy 2/3Kardashianek. Lou powiedział mi, że nie ma Kendall byłej dziewczyny Harr'ego i musi iść do biura Paul'a, bo ona tam jest a tych dwoje nie może być w jednym pomieszczenie. Lili poszła z nim a jako, że ja nie chciałam iść z innymi do restauracji to poszłam z nimi. Po wyjściu z windy usłyszałam Harr'ego. Krzyczał na kogoś. Po wsłuchaniu się w to doszłam do wniosku, że na tą Kendall. Kurde z tego co mówi oznacza, że jest zły na siebie za tą sytuacje ze mną i nadal mu na mnie zależy. No co mogę powiedzieć mi na nim też. Bałam się przyjechać do Londynu ze względu na niego, że zobaczę go z jakąś dziewczyną i serce mi będzie pękało. Jednak cieszę się, że tak nie jest. Gdy weszliśmy do pomieszczenia Harry skończył krzyczeć. Stał do nas tyłem a Paul kazał mu się odwrócić. Jak zobaczył nas chociaż pewnie mnie to nie wiedział co zrobić.
-Lot, bo ja...
-Harry nic już nie mów odkąd wyszłam z windy słyszałam twój krzyk. Rozumiem, że to jest jedna z tych dwóch dziewczyn z którymi byłeś w tym samym czasie co ze mną.- pokiwał tylko głową na tak nie patrząc na mnie-Czyli ona się do Ciebie tak kleiła, bo jest twoją byłą dziewczyną a nie teraźniejszą.
-Tak.- odpowiedział za niego Lou pewnie i tak Hazza nic mi nie powiedział, bo z szoku by nie mógł.
-Czyli ja przez ponad godzinę musiałam na to patrzeć i czuć jak łamie mi się serce a nawet nie mam się czym przejmować.
-CO? To Ci jeszcze na mnie zależy Lottie?
-A czy jak by mi nie zależało to broniłabym Cię przed Lili. 
-No nie wiem. 
-Wiesz co Lot on nie jest za mądry. Więc się zastanów zanim coś jeszcze powiesz czy na pewno chcesz być z tym idiotą.  
-Lou!- skarciła go Lili.Oj brat nie przeginaj.
-No ok przepraszam. Siostrzyczko życzę Ci szczęścia a ty Harry uważaj zrań ją a powieszę Cię za jaja z twojego balkonu-uśmiechnął się Lou.Kochany martwi się o mnie tylko czemu aż tak drastycznie chce to zrobić. Będzie bolało.
-Louis nie strasz go patrz jaki jest przerażony.- powiedziałam widzę jak Harry się trzęsie ze strachu.
-Ja przerażony no coś ty.- tak widać jaki nie jest przestraszony- Lot a możemy pogadać na osobności. 
-No ok. 
-Tylko masz mi siostry nie skrzywdzić. 
-Ok. Zrozumiałem i nie rozumiem jak możesz chcieć pozbawić takiego przystojniaka tego narządu, który może sprawić, że powstanie więcej pięknych ludzi. 
-Harry!- wkurzył się Lou. Chyba wyobraził nas razem w łóżku Lili będzie miała ciężkie zadanie uspokoić go zanim znowu zobaczy Hazzę.
-Dobra chodź- powiedziałam. Oj chyba w ostatniej chwili wyszliśmy, bo Lou aż kipi ze złości.
-Lot, ale ty tak na serio mówiłaś przed chwilą. Na prawdę chcesz wrócić do takiego kretyna jak ja?
-Tak idioto czy jak bym nie chciała wrócić to mówiłabym takie rzeczy. Po co miałabym być z kimś kogo nie kocham. Pomyśl Harry to nie boli.
-Co nie boli?- zapytał
-Używanie mózgu. O czym ty myślisz?
-O tym co powiedział twój brat.
-Oj no nie bój się jak nie masz zamiaru mnie skrzywdzić ani wykorzystać to Ci nic nie zrobi.
-Lot, ale ty nic nie rozumiesz, bo wtedy co paparazzi opublikowali ten artykuł to ja rozstawałem się z tymi wszystkimi dziewczynami a oni zrobili na odwrót dla większej czytalności i większego zarobku. Teraz się boje, bo co chwilę prasa piszę, że mam jakąś dziewczynę i większości są to kłamstwa albo moje przyjaciółki. Mnie to boli i boje się, że przez taką nieprawdę znowu Cie stracę.
-Harry jak będziesz szczery to nic takiego się nie stanie.
-A jak będę poza Londynem i jakaś fanka mnie przytuli i zrobią z tego aferę a ty nie odbierzesz ode mnie telefonu zanim to się rozprzestrzeni i wtedy pomyślisz, ze Cię zdradzam.
-Harry spokojnie damy radę. Jesteśmy już starsi i bardziej dojrzali. Przynajmniej ja. U Ciebie to wątpliwe. Przestań panikować jak kobieta. To my jesteśmy id tego nie zabieraj nam tego przywileju.
-Ok. Lot chciałem to zrobić w innych okolicznościach, ale jakoś Ci to wynagrodzę. Zostaniesz moją dziewczyną.
-Tak.
-Harry i Lottie znowu razem kontra cały świat. Brakowało mi tego.
-Mi też.- Hazza i Lottie znowu są razem. Nie mogę w to uwierzyć. A wszystko dzięki Lili. Pojawiła się i od razu namieszała, ale pozytywnie. Pewnie gdyby nie ona nie odzywałabym się do brata co by sprawiło, że wdałabym się w nieciekawe towarzystwo typu Ben. Jednak szybko zobaczyłam jaki jest naprawdę. Ciesze się z tego powodu. Gdyby nie to,że ona poszła za Lou to ja bym tego dzisiaj nie usłyszała i nie wiadomo co by się działo. Pewnie uznałabym, ze Harry jest z Kendall i nie chciałabym z nim gadać i znalazłabym jakiegoś innego chłopaka i pewnie już nigdy bym nie wróciła do Styles'a.Razem z Harry'm wyszliśmy z budynku przed nim czekał już najedzony Niall'a. Kurde tak długo nas nie było. Gdy wszyscy zobaczyli nasze splecione dłonie to zaczęli nam gratulować wtedy pojawił się Lou jednak bez Lili. Oj coś się musiało stać, bo jest jeszcze barziej wkurwiony niż był.
-Lou co się stało? Gdzie jest Lili?
-Wkurzyła się na mnie i miała rację. Jaki ja jestem głupi. Co ja zrobiłem.
-Braciszku co się stało?
-Jak wy wyszliście to ja byłem strasznie wkurzony. Moja Lili chciała mnie uspokoić i wtedy ja nie wytrzymałem i przez przypadek ją tak odepchnąłem od siebie, że poleciała na ścianę. Była na mnie ściekła i miała rozbitą głowę. Paul zawiózł ją do szpitala. Wyszli tylnym wejściem.- powiedział mój brat i się rozpłakał.
-Kurwa Lou co ty zrobiłeś! Na co ty czekasz. Zamiast jechać do niej do szpitala to się użalasz nad sobą!-krzyknęłam. 
-Tak wiem jestem idiotą i kretynem i wszytskim innym najgorszym, ale nie mogę prowadzić, bo u Paul'a wypiłem pół butelki whisky. 
-Ja pierdole Louis jesteś już duży a zachowujesz się jak dzieciak.- powiedziałam
-Słuchajcie wszyscy na razie nie będziemy jechali do Lili. Co wy o tym sądzicie?
- Masz rację Lot. To może pojedź ty, Harry i Lou.- powiedział Liam. 
-Wzięłabym jeszcze Niall'a w razie czego złapie go z Harry'm ja nie dam rady. 
-No ok. To my jedziemy do domu. Macie kluczyki. Harry poprowadź. czekamy na wiadomości. 
 -Ok.- szybko wsiedliśmy do samochodu. Lou czy ty zawsze musisz coś odpierdolić jak się wkurwisz. Po 15 minutach byliśmy w szpitalu. Przy wejściu spotkaliśmy Paul'a palącego fajkę. 
-Louis czy ty kurwa jesteś normalny. 
-Paul daj mu spokój.- powiedział Harry- i tak ma już wystarczające wyrzuty sumienia.
-Co z moją Lili.
-Nie wiem czy ona jeszcze jest twoja.  Ta rana nie jest wielka. Ma teraz robiony opatrunek. ciesz się, ze nic jej nie jest i nie powiedziała lekarzom co się stało, bo byś już miał na głowie policje. 
-To dobrze, ze nic wielkiego się jej nie stało. Gdzie ona jest?- zapytałam
-Już idzie.- powiedział Harry.  
-Lili jak tam głowa?- zapytał Niall
-Ok. Nic mi się na szczęście nie stało. Mam nawet dwu tygodniowe zwolnienie z wf. 
-To widzę jesteś szczęśliwa.- powiedziałam 
-No. Tylko teraz muszę poszukać jakiejś fryzury na bal, żeby zakryła ten bandaż. 
-Chociaż może do balu nie będzie już taki duży.   
-Lou ty to masz jednak szczęście. No tak to powiedzenie się sprawdza "Głupi ma zawsze szczęście"- powiedział Paul
-Lou możemy pogadać na osobności- zapytała Lili
-Nie boisz się, że zrobię Ci krzywdę?- zapytał zdziwiony Lou
-Nie w końcu jesteś moim chłopakiem.- Ojej dobra Lili. Odeszli na bok. Ciekawe o czym będą gadać byleby z nim nie zerwała on się wtedy załamie. Jednak nie dziwiłabym jej się. Wrócili po 10 minutach ich miny były.....

Przepraszam, ze tak długo musieliście czekać. Jednak szkoła średnia to już nie przelewki. Na we greet in London macie dłuższe wyjaśnienie. Kocham was. Liczę na wasze komentarze. Pozytywne i negatywne. 
Do następnego. 
Babajaga.