wtorek, 12 maja 2015

11.

-Oj Liliniu nie ważne.- powiedział Lou
-No ok. Nie wnikam.
-To dobrze.
-Heeeeej  ludzie,  jakie życie  jest piękne.  Ptaki śpiewają, słońce  świeci.
-Stary  dobrze  się czujesz?
-  ...

-Ja tak czuje się genialnie.
-Widać. Niall Kochanie zakochałeś się?- zapytał Lou
-Kochanie?-zapytałam
-Oj no tak, no co Niall nie może być moim Kochaniem.
-Nie no może. Mam pomysł w ogóle weź z nim zamieszkaj i zaadoptujcie piątkę dzieci będziecie genialną rodziną. Duże dziecko, wiecznie głodny duży dzieciak i piątka dzieci.
-Lili no musisz być taka.
-Jaka?
-Nie miła dla nas. Człowiek ma już inna orientację i już go obrażają. Niall powiedziałbyś coś.
-No tak, tak macie rację.
-Niall kurde zacznij nas słuchać.-oburzył się Lou
-Ja was słucham.
-To o czym rozmawialiśmy?-zapytałam
-O tym, że zamieszkacie razem i zaadoptujecie 5 dzieci i potem będziecie razem szczęśliwi.
-Nie Niall, nie do końca o tym było.
-Nie? A o czym?
-Louis ja go uduszę
-Spokojnie Lili. Ja mu wytłumaczę. Niall słuchaj jak wszedłeś do nas to byłeś taki cały w skowronkach i się zapytałem czy się zakochałeś Kochanie. Lili się o
-Louis ty tępa cioto czemu mówisz do mnie Kochanie?
-No właśnie o to samo zapytałam.-wtrąciłam się
-O ja pierdole i ja nie zareagowałem. Głupi Niall
-Ej Niall, ale to jeszcze nie wszystko.-dodałam
-No więc ja się zapytałem czemu Ty Niall nie możesz być moim kochanie, a Lili wpadła na pomysł z tym zamieszkaniem i adopcją dzieci, ale nie chodziło o mnie i o nią tylko o mnie i o Ciebie Nialler. I nas obraziła wtedy,bo powiedziała, że duże dziecko zamieszka z wiecznie głodnym dzieckiem i będą mieli jeszcze dzieci a ja powiedziałem, że czemu Lili taka dla nas jest a ona, że jaka a ja ze nie miła i jak człowiek ma inną orientacje to już go obrażają i wtedy zapytałem Ciebie a Ty powiedziałeś, że się z nami zgadzasz.
-Co jak ja tak mogłem fuuuj Ja i Louis. Lili jak mogłaś tak pomyśleć. Lili Ty serio Ty wiesz po chłopakach bym się tego spodziewał, ale nie po Tobie. Lili Kochana ty ty ty jesteś okropna.
-Dziękuje.- podziękowałam
-Co? Ale za co?-zdziwił się Niall
-Za szczerość. Dziękuje, że uświadomiłeś mi iż mój chłopak jest osobą homoseksualną, ale też za to, że powiedziałeś jaka na prawdę jestem i tego nie ukrywałeś.
-A-a-a-aha, chyba nie ma za co. Lou masz przejebane, masz tak zajebistą dziewczynę, ze zajebistością biję Cię na kolana i nie wiem jak ty sobie z tym poradzisz.
-Dziękuje Niallerku jesteś bardzo kochany.
-Nie ma za co Kochanie.
-Lili! Zejdź szybko na dół przyjechał Alex z chłopakami.
-Ja pierdole tylko nie on.
-Lili kto to mam już włączyć tryb bojowy.
-To jest no Alex mój przyszywany brat.
-Kto? Przecież ty nie masz rodzeństwa.
-Mam jest ode mnie o dwa lata starszy mamy wspólnego tatę. Niestety.
-Czemu?
-Zaraz sami zobaczycie. Jesteśmy kompletnie inni.Najlepiej w ogóle go nie słuchajcie.
-Zapytał bym czemu, ale pewnie powiesz, że zaraz sam zobaczę więc chodźmy.
-Chociaż jeden się cieszy z powodu ujrzenia mojego nie przejdzie mi to drugi raz przez gardło.
-Twojego brata.
-Tak dziękuje Niall.
-Nie ma za co Myszko.
-Niall!
-No ok już nie będę tak wiem, że to twoja dziewczyna. Ja mam swoją.
-Co Niall, Monika się zgodziła i będzie twoją dziewczyną! Cudownie! Szczęścia misiaczku Ty mój Kochany!- prawie krzyknęłam
-Niall stary szczęścia i wytrwałości no wiesz Polki są piękne i w ogóle, ale są też uparte, wredne, zajebiste bardziej niż my.
-Oj Louis.
-No co Lili coś źle powiedziałem.
-Nie no raczej nie, dobra chodźmy, bo królewicz Alex się obrazi.
-Ok to chodź. Niall to czemu Cię teraz nie ma z Moniką.
-Zaraz będę jest teraz gdzieś tutaj jakoś na spacerze z mamą, babcią i dzieciakami. Lili nie jesteś zła, że podałem jej twój adres i jak tu przyjdzie.
-Nie Niall nie jestem zła jestem kurwa mega wkurwiona.
-Serio? Nie chciałem przepraszam.
-No co ty żartowałam. Nie jestem zła. Cieszę się.
-Uff ulżyło mi więcej mnie nie strasz Lili chcesz mnie doprowadzić do przedwczesnego zawału.- w tej chwili weszliśmy do kuchni
-No jasne, że tak.
-Wiesz co jesteś okropna.
-Wiem Skarbie.
-Lili!
-Lou!
-No, ale
-No co?
-On nie jest twoim Skarbem tylko ja.
-Tak, wiem.
-To czemu do niego tak mówisz.
-Po to, żebyś się pytał i był zazdrosny.
-Nie jestem zazdrosny.
-Lou!
-No ok jestem bardzo mocno zazdrosny.
-Stary to widać.
-Niektórzy to nawet czują.
-Oj no nie chciałem zrobić krzywdy Tomowi.
-O nasz Lili znalazła sobie chłopaka a może nie, bo nie wiem czy jesteś chłopakiem ciężko stwierdzić jakoś tak ciotowato wyglądasz.
-Odezwał się wypindrzony pedałek.
-Uważaj na słowa.
-To była groźba? Mam się bać?
-Tak.
-Czego?
-Chyba raczej kogo.
-Nie czego? Ty na pewno nie jesteś osobą tylko rzeczą.
-Wiesz co nie będę marnował czasu na Ciebie nie mam na to ochoty ani nawet czasu.
-Vice versa. Chociaż nie powiem jaśniej specjalnie dla Ciebie, bo pewnie taki neandertalczyk jak ty nie zrozumiał. Oznacza to wzajemnie.- koledzy Alexa zaczęli się śmiać. Oni nie są tacy jak on wiem to od Victora. Chłopaka mojej koleżanki ze szkoły Diany.
-Wiesz co nie jestem głupi i wiem co to vice versa. Wiesz co zastanów się czy chcesz być z Tą idiotka, ona nic Ci nie da a jeszcze zepsuje. Wiesz uważaj, żeby Cię nie zdradziła i nie oszukała. Przyjaźni się z Dianą i to jest możliwe.
-Odpierdol się kretynie od Diany.
-Wiesz co jak przyszedłeś ty obrażać Lili to wyjdź, chyba, że mam Ci w tym pomóc, bo już zapomniałeś gdzie są drzwi i trzeba Cię tam zaprowadzić albo może twój orzeszek zapomniał jak się chodzi. Wiesz jak poprosisz kolegów na pewno Ci pomogą.- jego koledzy znowu się zaczęli śmiać oj nie będzie miał chłopak spokoju, ja też nie. On mnie zabije za to co powiedział Lou. Bywa, trzeba się z tym pogodzić.
-Lili przyszedłem Ci tylko powiedzieć, że za miesiąc mija 10 rocznica śmierci i że może byśmy razem poszli na cmentarz może byś mi znowu pokazała gdzie jest grób mojego to znaczy naszego taty.
-Nie wiem Alex może pomyślę, dlaczego mam Ci to miejsce niby pokazywać, żebyś poszedł tam pić, czy zrobić rozróbę czy, żeby nie wiem odrywać laski na śmierć taty. Co pomysły na podryw Ci się pewnie skończyły.
-Wiesz co kiedyś byłaś grzeczniejsza, jak jeszcze tu mieszkałem, chyba muszę wrócić. Wiesz kontakty z Dianą i tym tu nie służą Ci.
-Ten tu ma imię, Alex. Widzisz nawet moich bliskich nie szanujesz i jak ja mam być dla Ciebie miła
-No ok. Hej przepraszam za to tu przed chwilą. Jestem Alex. A Ty?
-Louis. Powiedzmy, że miło Cię poznać.
-A Ciebie bardzo miło poznać. Cieszę się, że Lili wreszcie znalazła chłopaka, który ją kocha szczęścia siostra.- kurwa co czy on ma jakieś rozdwojenie jaźni, kolegów też tym zszokował. Lou też.
-Tak kocham Ją i nie pozwolę, żeby taka osoba jak ty ją obrażał czy dotykała czy choćby na nią patrzyła.
-Dobra Lilka jak zmienisz zdanie daj znać masz chyba jeszcze mój numer telefonu.
-Nie, bo po co mam mieć numer do kogoś takiego jak ty.
-Oj pyskata się zrobiłaś teraz już wiem ,że coś nas łączy. Zapiszesz go sobie czy dasz mi telefon i ja to zrobię.
-Nie zapisz na kartce tu masz.
-No ok jak chcesz księżniczko.
-Nie przeginaj.
-No ok mała.
-Mała to może być kurwa twoja pieprzona pała Alex.
-Ej ona nie jest mała, mogę Ci udowodnić. Chcesz zobaczyć?-perfidnie się uśmiechnął.
-Nie dziękuje nie chce puścić pawia na jej widok.
-Nie uważasz, że jesteś już za mocno wredna siostrzyczko.
-Nie jestem za mocno wredna, ty jesteś po prostu za głupi braciszku.
-Wiesz co jak chcesz wiedzieć jak się ze mną śpi i jaką mam maszynę to zapytaj Diany na pewno Ci powie.
-Co ma niby do tego Diana?
-Zapytaj jej na pewno Ci powie. Papa siostrzyczko.- powiedział to cmoknął mnie w policzek i poszedł a za nim jego koledzy tylko oni mnie na szczęście nie całowali. Fuuuj. Czyżby Alex wystraszył się Lou. Już nasza gwiazda i bandzior nie jest takim kozakiem i strach go obleciał. Jej jak Lou się o mnie troszczy i jak fajnie dogadał Alexowi. Kocham go z dnia na dzień coraz mocniej i coraz bardziej chciałabym zostać już panią Tomlinson i urodzić mu gromadkę dzieci.
-Lili wszystko ok?
-Prawie.
-Zrobił Ci coś.
-Tak pocałował i zaraził, muszę iść szybko wyczyścić twarz i może z obrzydzenia puścić pawia.
-Oj moja Kochana. Ok leć a potem idziemy na spacer, Niall idź zadzwonić do Moniki i zapytać gdzie jest, żeby jej się nic nie stało.
-Masz rację, Lili bez obrazy, ale twój brat to pierdolnięty skurwiel.
-Wiem to Niall, ale nic na to poradzić nie mogę.
-No wiem przejebane jest mieć takiego brata.
-No, ale już przywykłam.- 10 minut później byłam już odkażona na szczęście udało mi się to zrobić. Uff ulżyło mi jak to zmyłam z siebie. W moim salonie siedział Niall a na jego kolanach mało zadowolona Monia obok nich po jednej stronie jej mama a po drugiej jej babcia a Filip latał z Lou po salonie a Julka siedziała na kolanach u mamy Moni i się śmiała z chłopaków.
-Dzieńdobrywieczór wszystkim.
-Dobry wieczór.
-Jestem Lili a panie to pewnie mama i babcia Moniki.
-Tak dokładnie miło mi Cię poznać ja jestem Agata a to moja mama Irena.
-Miło mi panie poznać. Panie również są z Polski prawda.
-Tak, jesteś z Polski to miło nie spotkałyśmy jeszcze nikogo z Polski tutaj.
-Wiem, że to nie ładnie przeszkadzać w rozmowie, ale musimy już jechać proszę pań.
-Niall wow ty się tak ładnie zwracasz, tak poważnie i jak nie Ty.
-Oj no każdy musi się kiedyś zmienić.
-Dzieciaki, mamo, babciu jedziemy.
-No dobrze, dowiedzenia i dobranoc.
-Dobranoc.
-Ojej, ale Filip ma dużo energii.- powiedział Lou po wyjściu wszystkich.
-Lou zostajesz dzisiaj na noc?- zapytała moja ciocia, która pojawiła się ni stąd ni zowąd.
-Nie chcę przeszkadzać.
-Louis przestań zostajesz i już.-powiedział Paul
-No dobrze. Tylko Lili chodź już spać, bo jutro rano jedziemy w pewne miejsce niespodziankę.
-No ok niech Ci będzie posłucham się pierwszy raz kogoś.
-Oj Liluś, Liluś jesteś taka Kochana.

**Następny dzień 8 rano. Perspektywa Lou**
Moja Lili jeszcze śpi a ja już nie. Więc dzisiaj moje słoneczko pozna moją mamę, babcię, pozostałe rodzeństwo. Kiedyś się tam z nimi widziała, ale przelotnie teraz chcę, żeby się poznały. W końcu to są najważniejsze osoby w moim życiu: Lili, mama, babcia, Lot,Felicity, Daisy, Phoebe. Będzie cudownie jak się poznają i jak się zaprzyjaźnią. Kocham Lili i wiem, że to jest coś bardzo bardzo poważnego. O 9 obudzę Lili, ona się zbierze pojedziemy po Lottie i może tego idiotę Hazzę nie wiem ta dwójka wie o moich planach i mieli trzymać buźki na kłódkę, żeby Lili o niczym się nie dowiedziała. Mama też się cieszy z tego powodu, że znalazłem jakąś fajną dziewczynę, która mnie docenia i czuje to co ja. Cieszy się, że znalazłem sobie kogoś fajnego.
-Lou już nie śpisz Kochanie?
-Już nie Myszko. To co wstajemy i się szykujemy?
-Jasne a na co?
-Niespodzianka Skarbie.
-Lou, ale co mam ubrać.
-Coś ładnego, skromnego i może być nawet zwykłego Ty i tak jesteś cudowna i nie potrzebujesz nie wiadomo jakich ciuchów.
-Dziękuje Lou, ale mam założyć sukienkę, spódniczkę, spodenki, spodnie, leginsy?
-Co chcesz we wszystkim będziesz wyglądała pięknie.
-Louis wkurzasz mnie, najwyżej będzie na Ciebie. Nie będę musiała nigdzie biegać, skakać i robić wyczynowych rzeczy?
-Nie nie będziesz musiała.
-No ok a może mi pomożesz coś znaleźć?
-No ok. Pokaż co masz w tej ogromnej szafie. Może to?
Bez tytułu #210
-Louis nie za zimno jest na to jak będę gdzieś szła to zamarznę.Jednak buty są spoko.
-Yhym to teraz trzeba dobrać resztę. To może te ubrania.
Bez tytułu #196
-Ja bym była za tym.
lili
-Trochę za dużo błyskotek.
-Lili a to jest piękne.
mia do portugalii
-Lou jest zimno zwariowałeś.
-Tak oszalałem z miłości do Ciebie. A to wiem, że będzie Ci zimno, ale będzie też ładnie.
Bez tytułu #132
-Louis nie ja sobie już sama wybiorę.
-Jak chcesz Myszko.
-Idź się też ogarnąć trochę przyda Ci się to wyglądasz masakrycznie.-dzięki Lili fajnie mnie podsumowałaś.
-Loui i jak Ci się podoba?-OMG jaka ona jest piękna.
-Genialnie wyglądasz ślicznie, pięknie, cudownie, genialnie, perfekcyjnie. Dobrze, że to Ty jednak wybierałaś ciuchy na dzisiaj.
-Dziękuje Lou, Kocham Cię.
-Ja Ciebie też Myszko. Jedziemy?
-Nie wiem to Ty wiesz gdzie jedziemy i o której i na która.
-Ok to ja jeszcze wykonam jeden telefon i możemy jechać. Idź się ubrać.
-Ok już idę, boje się o to gdzie jedziemy i po co.
-Nie bój się Skarbie nie masz czego Lili będzie dobrze.
-Ok ufam Ci i wierzę idę założyć płaszcz i wyjdę na dwór poczekam przed domem i poinformuje ciocię, że wychodzę o której wracamy?
-W niedzielę wieczorem.
-A daleko jedziemy?
-Tak i nie zależy dla kogo.
-Aha no ok, nie ułatwiasz mi życia.
-Oj no musisz się z tym pogodzić.

**Perspektywa Lili**
Obudziłam się i zobaczyłam, że Lou nie śpi a chyba myśli chociaż nie wiem on rzadko myśli.
-Lou już nie śpisz Kochanie?
-Już nie Myszko. To co wstajemy i się szykujemy?
-Jasne a na co?
-Niespodzianka Skarbie.
-Lou, ale co mam ubrać.
-Coś ładnego, skromnego i może być nawet zwykłego Ty i tak jesteś cudowna i nie potrzebujesz nie wiadomo jakich ciuchów.
-Dziękuje Lou, ale mam założyć sukienkę, spódniczkę, spodenki, spodnie, leginsy?
-Co chcesz we wszystkim będziesz wyglądała pięknie.
-Louis wkurzasz mnie, najwyżej będzie na Ciebie. Nie będę musiała nigdzie biegać, skakać i robić wyczynowych rzeczy?
-Nie nie będziesz musiała.
-No ok a może mi pomożesz coś znaleźć?
-No ok. Pokaż co masz w tej ogromnej szafie. Może to?
Bez tytułu #210
-Louis nie za zimno jest na to jak będę gdzieś szła to zamarznę.Jednak buty są spoko.
-Yhym to teraz trzeba dobrać resztę. To może te ubrania.
Bez tytułu #196
-Ja bym była za tym.
lili
-Trochę za dużo błyskotek.
-Lili a to jest piękne.
mia do portugalii
-Lou jest zimno zwariowałeś.
-Tak oszalałem z miłości do Ciebie. A to wiem, że będzie Ci zimno, ale będzie też ładnie.
Bez tytułu #132
-Louis nie ja sobie już sama wybiorę.
-Jak chcesz Myszko.
-Idź się też ogarnąć trochę przyda Ci się to wyglądasz masakrycznie.-usłyszałam, że Lou przyszedł po 20 minutach mi zajęło to 30 minut dłużej, bo ta sukienka się strasznie plątała i nie chciała się założyć. Wybrałam to myślę, że spodoba się Lou i będzie odpowiednie na kilka okazji. A jeżeli mu się nie spodoba to nie jadę nigdzie dopóki mi nie powie gdzie.
Lena
-Loui i jak Ci się podoba?
-Genialnie wyglądasz ślicznie, pięknie, cudownie, genialnie, perfekcyjnie. Dobrze, że to Ty jednak wybierałaś ciuchy na dzisiaj.
-Dziękuje Lou, Kocham Cię.
-Ja Ciebie też Myszko. Jedziemy?
-Nie wiem to Ty wiesz gdzie jedziemy i o której i na która.
-Ok to ja jeszcze wykonam jeden telefon i możemy jechać. Idź się ubrać.
-Ok już idę, boje się o to gdzie jedziemy i po co.
-Nie bój się Skarbie nie masz czego Lili będzie dobrze.
-Ok ufam Ci i wierzę idę założyć płaszcz i wyjdę na dwór poczekam przed domem i poinformuje ciocię, że wychodzę o której wracamy?
-W niedzielę wieczorem.
-A daleko jedziemy?
-Tak i nie zależy dla kogo.
-Aha no ok, nie ułatwiasz mi życia.
-Oj no musisz się z tym pogodzić.
-Lou!
-No idź już!
-Wyganiasz mnie fajny chłopak z Ciebie.- wyszłam z pokoju poszłam do kuchni gdzie była ciocia i Paul.
-Hej wam.
-Cześć zrobić wam śniadanie.
-Nie, bo Lou mnie gdzieś wywozi i nie chce powiedzieć gdzie.
-A no tak, jedź baw się dobrze.
-Możecie mi powiedzieć gdzie jedziemy.
-Nie możemy.
-A chociaż czy dobrze się ubrałam.
-Jasne jest genialnie.
-Dzięki wam.
-Lili i tak niczego się nie dowiesz. Chodź jedziemy. Dziękuje bardzo za zgodę odwiozę ją całą i zdrową w niedzielę.
-Nie ma za co bawcie się dobrze.
-Nienawidzę Cię Lou.
-Też Cię Kocham Skarbie.
-Grrr
-Oj jak ty słodko warczysz.
-Lou, ale na pewno jestem dobrze ubrana? Louis kurwa ja nie wzięłam nic na zmianę, czekaj nie ruszaj już biegnę po ciuchy. Tylko jakie?
-Spokojnie już mam je spakowane. Twoja ciocia mi pomogła.
-Yhym to już wszystko za mnie zrobiłeś?
-Tak Myszko. Teraz jeszcze jedziemy w jedno miejsce a potem do naszego celu.
-No dobra.
-Louis a teraz tak serio gdzie jedziemy? Mam pewne podejrzenia, ale boje się Loui.
-Lili nie bój się, będzie dobrze Kochana, jesteś genialna ten weekend będzie genialny i będziesz szczęśliwa z tego co się stało.
-No ok.
-Lou już odjechaliśmy na to miejsce?
-Nie.
-To czemu stoimy?
-Gdyż bierzemy jeszcze autostopowiczów.
-Pod domem twoim i chłopaków autostopowiczów?
-Tak.
-Lou kiedy Ty znormalniejesz.
-Nigdy.
-Tak mi się wydawało.
-Hej wam!-krzyknęła Lot wchodząc do samochodu
-Cześć Ci.
-A mi to już nie cześć.-oburzył się Harry
-Hej Loczku oczywiście, że Ci też cześć Kochany ty nasz.
-Lili już nie przesadzaj tak wystarczyłoby zwykłe hej.
-Oj ktoś tu jest zazdrosny!-wydarła się Lot
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Ej nie kłóćcie się.- powiedziałam
-Ej Lili teraz przez Ciebie przegrałam nie mogłaś chwilę później się odezwać.-powiedziała wkurzona Lot
-Przepraszam, że Ci przeszkodziłam już się w ogóle nie będę odzywać.- odpowiedziałam. Resztę drogi się nie odzywałam do Lot, Lou cały czas się uśmiechał czyli jego plan był niecny, Harry siedział i myślał nowość u niego. Myślący Hazza nie wróży nic dobrego.
-Lot, Harry wasz przystanek.- powiedział Lou i mrugnął do nich okiem.Co oni kurwa kombinują.
-Dobra pa braciszku do niedzieli wieczorem.
-Pa siostra.
-Hej Lili, Nara Lou bawcie się dobrze.
-Wzajemnie.- powiedziałam. Po czym Lot otworzyła moje drzwi.
-Lili przepraszam nie powinnam. Wybaczysz takiej głupiej Lottie nie?
-Nie jesteś głupia wariatko. No jasne. Bawcie się dobrze tylko, żeby nie było z tego małych Stylesiątek
-Lottie uważaj za czterech co ja robię czemu ja Cię zostawiam samą z nim jaki ja głupi jestem przecież on jest nieodpowiedzialny, głupi i nie myśli. Lottie wsiadaj zabieram Cię do domu.
-Louis uspokój się nic się nie stanie oni są dorośli. Harry może nie za mocno, ale Lot nadrabia. Daj im spokój.- powiedziałam-Żartowałam z tymi Stylesiątkami przecież wiesz, że nic głupiego nie zrobią.
-No ok idźcie,a le w razie czego Styles pamiętaj zabije Cię.
-No ok bawcie się dobrze misiaczki.-powiedziała Lot i poszli.Po jakiś 5 minutach Lou stanął samochodem przed ładnym domkiem

-Lou gdzie my jesteśmy?
-Zaraz się dowiesz.
-Lou!
-Lili?
-Nie denerwuj mnie.
-Nie denerwuje.
-Louis kurde
-Lili no co?
-Jajo.
-Dla jaj to kogut z kurą chodzi.
-Lou wydoroślej.
-Ok. Kocham Cię.
-A ja Ciebie nie.
-Jak chcesz.Gotowa?
-Nie wiem.
-To oznacza, że tak.
-Nie to oznacza, że nie i ja wracam do domu.
-Niby jak chcesz to zrobić kotku?
-Normalnie.
-Piechota pójdziesz?
-Tak.
-Oj już chodź nie marudź.-Lou otworzył drzwi, pociągnął mnie do środka gdzie zobaczyłam...

No to więc jestem. Tak długo mnie nie było. Kolano dało się we znaki nie było tak lekko jak się zapowiadało. Mam nadzieję, że chociaż troszkę się wam spodobało.
Kocham was.
Do następnego.
Babajaga.

P.S Są znowu nowi bohaterowie.

piątek, 20 lutego 2015

10.

Zgodziła się ja poszłam spać z myślą, że teraz wszystko będzie fajnie i już nic tego nie zmieni, bo mam super rodzinę, przyjaciół, chłopaka i nic więcej mi nie potrzeba. Nawet jakby teraz chłopcy nie mieli pieniędzy to bym była szczęśliwa, bo mam to co mi jest potrzebne do szczęścia kochająca rodzinę, przyjaciół i mega fajnego, przystojnego, zabawnego i mądrego chłopaka. Może nie mocno mądrego, ale to nic mądrość to nie wszystko.

**Tydzień później. Perspektywa Lottie**
Więc tak jutro zaczynam mój plan. Ciocia Lili i jej narzeczony pojadą na wakacje. Lou wieczorem odwiezie Lili do domu i znajdą tam mega dużo osób, my w tym czasie przemalujemy im pokój. A no właśnie po jutrze razem z Niall'em jada na ich wymarzone wakacje na Hawaje. Mam nadzieję, że się niczego nie domyślą po dzisiejszym. Liczę na to. Chciałabym zobaczyć ich miny jak dolecą na te Hawaje. Wrócą akurat dzień przed balem walentynkowym, który został przeniesiony, bo coś tam nie pasował termin. Dzisiaj idziemy sobie do szkoły Lili ma przyjechać do nas z Lou, który po nią pojechał i razem jedziemy do szkoły i na próbę tego poloneza. Mam już go dość. Na szczęście mam przy sobie Hazzę a z nim wszystko wydaje się lepsze i weselsze. Uznałam, że dzisiaj założę to, bo i tak mamy tylko próbę poloneza a potem jesteśmy zwolnieni do domu.

**30 minut później, dalej oczami Lot**

Na reszcie przyjechał Lou z Lili, fajnie jesteśmy już spóźnienie za 5 minut mamy być w szkole a samochodem dojedziemy tam najszybciej za 15 minut. Pani od wf nas zabije, najbardziej jednak Lili, bo to ona jest w pierwszej parze. Jednak ja w drugiej. Najpierw to ja jednak zabije tą dwójkę. Chociaż nie bo babka od wf wyżyje się tylko na mnie a nie na naszej 4. Równo o 8.00 wyjechaliśmy z domu. Lou i Lili byli dziwnie zdenerwowani. O co tu chodzi? Pokłócili się, żeby tylko zaraz nie wyszło, że dzisiaj nie spędzają razem czasu, bo dupa z naszego planu. Jednak może razem pojadą na te Hawaje w razie czego to może chociaż to nam wyjdzie. Jestem ciekawa co się stało, że ta dwójka się do siebie nie odzywa. To dziwne u nich a może się dowiedzieli jakimś cudem i teraz tylko udają. W końcu już raz nas nabrali.Muszę pogadać o tym z chłopakami. Jednak jeżeli na prawdę coś się stało to będę mega smutna i mega zła, bo oni pasują do siebie perfekcyjnie. Mądra i głupi, piękna i w miarę przystojny, odpowiedzialna i jak by tu go ładnie opisać no ten niech będzie nieodpowiedzialny i nieużywający mózgu, bo go nie ma, w miarę dorosła i duże dziecko. Zresztą jak się na nich patrzy to się tak fajnie ciepło na sercu robi i oni są tacy słodcy wtedy i nawet jak tak na nich patrzę to złość mi na nich mija. Po prostu ich kocham i co mogę na to poradzić. Wypytam zaraz Lili jeżeli coś jest nie tak to musimy zmienić plan, bo czuję, że Ci ludzie po tym wyjeździe nie będą już razem gdyż Lou będzie obwiniał o to Lili a Lili jak to Lili nie da na siebie krzyczeć a biedny Niall się załamie. Zresztą ich styl nawet do siebie pasuje. Uwielbiają paski, kolor czerwony i jego inne odcienie. Lili nienawidzi gotowanej marchewki. ich imiona zaczynają się na L. No dobra nie będę nic insynuowała, lepiej pogadać najpierw z nimi a może oni sami będą chcieli z nami pogadać w razie czego ja biorę Lou a Hazza Lili.O 8.20 byliśmy pod szkołą.

**Perspektywa Lili**
Kurwa nienawidzę go jak on mi mógł to zrobić, przecież miało już nic takiego nie być.Teraz jednak w tym jego napadzie złości udało mi się ominąć ciosu. O co mu teraz chodzi o mojego kolegę ze szkoły tanecznej. Tak był dzisiaj rano u mnie, ale to nie oznacza, że spał w moim domu. Nie wiem o co była ta awantura i uszkodzenie ciała mojemu przyjacielowi. Czemu nie dał sobie tego wyjaśnić, to że widział jak się przytulamy przed moim domem nie oznacza, że go zdradzam. Ja pierdole czy on w ogóle chce jeszcze ze mną być, może chce mnie do siebie zniechęcić, żebym to ja z nim zerwała. Od chwili kiedy uderzył Felix'a nie odezwał się do mnie ja też nie mam się zamiaru do niego. Ja nic złego nie zrobiłam, to ja dla niego codziennie się ładnie ubieram, żeby mu się podoba i nie przynieść mu wstydu a on takie rzeczy odpierdala. Jutro nie jadę z nim na żadne Hawaje niech jedzie sam z Niall'em Kurwa życzę mu zajebistych wakacji. Gdy dojechaliśmy pod szkołę Harry chciał ze mną pogadać.
-Harry co ty chcesz? Nie mam ochoty na pogawędki.
-Lili co jest? Co ten kretyn znowu zrobił?
-Dzisiaj jak po mnie przyjechał z mojego domu wychodził mój przyjaciel ze szkoły tanecznej. Lou wpadł w jakiś amok inie docierało do niego, że chłopak wcale u nie nie spał tylko przyszedł się zapytać czy zmieniony układ wygląda dobrze. Nie dało się z nim dogadać a jak ny tego było mało pobił go i o mało co mnie by znowu nie uderzył. Dobrze, że tańczysz z Lottie, bo właśnie dzisiaj zostaniecie pierwszą parą gdyż ja z Louis'em nie che mieć nic wspólnego i nie wiem czy w ogóle będę na balu.
-Co? Nie, musisz być. Lili przestań nie przejmuj się nim on tak ma. Niedługo mu przejdzie zazdrość. Każda jego dziewczyna przechodzi to dopóki Lou nie zrozumie, że na prawdę go kocha.
-Czyli może mu przejść za miesiąc albo za dwa lata albo w ogóle?
-No tak.
-Grrrr już mi się to coraz bardziej nie podoba.
-Oj no Lili proszę nie opuszczaj nas pomyśl o mnie i o Lottie ona nas pozabija jak nie będzie Cię z nami.
-Harry zrozum ja nie wiem czy umiem.
-Postaraj się proszę.
-No ok, ale będę w miarę możliwości unikać Tomlinson'a.
-Nie ma problemu.
-Dziękuje Harry.
-Nie ma za co Kochana.- powiedział, po czym mnie przytulił.Weszliśmy do szkoły, poszliśmy na salę, gdzie siedziała wkurzona Lot i Louis. Pewnie moja kochana Lottie już wie, oj Tommo zarobi dzisiaj. Chociaż stop czemu Lou ma jakieś takie czerwone oko.
-Hej wszystkim- krzyknęłam po wejściu
-Hej.- odpowiedzieli prawie wszyscy.
-Lot co tu się stało?
-Lili  wiesz co twój jeszcze  aktualny  chłopak dostał  no, bo zasłużył. Jednak nie martw  się nic wielkiego.
-Nie no spoko, tylko Lottie skąd ty masz tyle siły.
-Nie wiem jak się wkurzę mam dużo siły, tak jak ten tu kretyn
-Aha. Zaczynam was się bać.
-Ja też. -dodał  Harry
-Nie trzeba  wystarczy mnie nie denerwować.
-Lott  wiesz Kocham Cię, ale jakoś tak chyba na razie  będę się trzymał  na uboczu.
-Hahaha bardzo śmieszne Hazza.
-Dzieciaki  już ustawiać mi się. Lili, Lou  czekacie na specjalnie  zaproszenie.
-Nie ja z nim po prostu  nie za tańczę.
-Lili proszę Cię, nie teraz zaraz jest bal ,nawet mnie nie denerwuj.
-Proszę  pani,ale ...
-Koniec dyskusji, już. Idziecie i tańczycie. Nie ma dyskusji.
-Proszę pani a Lottie i Harry nie mogą poprowadzić dadzą rade.
-LILI , LOU JUŻ!
-Dobrze idziemy. Chodź już.- powiedziałam.
-Ok. Lili możemy pogadać. Proszę.  Może nie teraz po szkole.  Znajdziesz dla mnie chwile.  Możemy później  też pojechać  do twojego  kolegi. Powinienem  go przeprosić.
-Nie wiem Lou, pomyślę,  dam Ci znać.
-Będę  czekać.  Przemyśl to proszę.
-Dobrze, ale nie naciskaj.
-Ok.- po dwóch godzinach było po próbie.  Postanowiłam pogadać z Lou.  Niech mu  będzie. Nie stracę chyba nic przez ta rozmowę.  Zresztą jak chce przeprosić mojego przyjaciela. Może to będzie jakiś krok w przód  albo dwa w tył. Pojechałam z Lou do szkoły tańca.Gdy Tom zobaczył Tomlinsona zbladł, chciał ze mną pogadać na osobności.
-Lili jesteś pewna, że chcesz z nim dalej być?
-Tom nie wiem, już nic nie wiem. Kocham go, ale boje się go również. Tomek wiesz sam, że mam mętlik w głowie już nie raz Ci o tym mówiłam. Proszę nie naciskaj.
-Czekasz aż zrobi Ci większą krzywdę?
-Nie Tom wiem co robię chyba.
-No właśnie chyba. Sama się tego boisz Lili zasługujesz na kogoś lepszego.
-TOM kurwa już daj spokój.
-Ok. Chodź wracamy, bo mnie teraz zabije jak wrócimy.
-Tom ja Cię przepraszam, ja nie chciałem Cię uderzyć, wiem nie powinienem, jestem głupi i nieodpowiedzialny.  Wiem o tym. Przepraszam za wszystko.
-Spoko. Muszę już iść na prób, Lili idziesz czy znowu odpuszczasz. 
-Idę. Lou muszę iść.
-Ok. Będę czekał tutaj kotku :*
Po dwóch godzinach poszłam się przebrać z wcześniej ubranego sportowego stroju na taki w miarę elegancki, bo znając moje szczęście przed szkołą są paparazzi. Dobrze, że zawsze mam kilka strojów na zmianę. Strzeliłam w samo sedno. Nie zdążyłam jeszcze dobrze wyjść ze szkoły a już mnie oślepiły flesze. Ciekawe kto napisał gdzie jesteśmy. Z chęcią bym zabiła za to. Lou odwiózł mnie do domu, po czym wszedł na chwilę porozmawiać. Ciocia po chwili przyniosła nam do pokoju herbatę i ciastka.
-Lou co chcesz?
-Przeprosić, zmienić się. Powiedzieć, że kocham Cię bardzo mocno. Jesteś dla mnie bardzo ważna. Nie chcę Cię stracić z powodu swojej głupoty. Idę na leczenie. Zapisałem się to znaczy Paul mnie zapisał. Rozmawiałem z nim gdy ty miałaś zajęcia. Wiesz co macie bardzo ładny układ, tańczysz najlepiej ze wszystkich. Jesteś genialna, śliczna, urocza mądra, kochana, wybaczająca mi wszystko.
-Lou nie przesadzaj.- powiedziałam śmiejąc się
-Oj no dobrze, jesteś mocno zła?
-Tak.
-Jak bardzo?
-Jak stąd do Urana.
-Dokąd?
-Uran taka planeta. Wiesz geografia się kłania.
-Oj no to może dasz mi jakieś korki.
-Przykro mi nie mam czasu dla pana, muszę go dzielić dla przyjaciółki i przyjaciela no i tak trochę chociaż dla chłopaka, jednak nie koniecznie, nie potrzebuje tego.
-Aha, no ok rozumiem znajdę inną korepetytorkę.
-No ok, mogłabym kogoś panu polecić o ile pan chce. Ej Lou czemu posmutniałeś?
-No, bo nie chcesz ze mną spędzać czasu. Nie kochasz mnie już.
-Lou głuptasie żartowałam, chcę z Tobą spędzać czas powiedziałam to tak dla jaj. Przecież Cię Kocham.
-Serio?
-Tak wariacie, wiesz co głupi jesteś. 
-Wiem każdy mi to mówi.
-Kocham Cię Tommo.
-Ja Ciebie też Liliano D-D
-Dąbrowska Kochanie.
-No właśnie. Tomlinson łatwiejsze do wymówienia.
-No i co Dąbrowska ładniejsze.
-Nie, bo Tomlinson.
-Dąbrowska
-Tomlinson
-Dąbrowska
-Tomlinson
-Dąbrowska
-Tomlinson
-Dzieciaki koniec, słychać was w całym domu.- powiedział Paul
-Ok przepraszam Paul, które nazwisko jest ładniejsze Dąbrowska czy Tomlinson.
-Oba są ładne. Chodźcie na kolacje. A no właśnie Niall przyjechał.
-Głodomór wyczuł chyba kolację jak do mnie napisał gdzie jestem. - powiedział Lou
-Możliwe. On jest mega zdolny jeżeli chodzi o wyczucie jedzenia.
-Ok, jak chcemy coś zjeść musimy iść.- powiedział Lou
-Czemu?-zdziwił się Paul
-Niall mógłby zjeść zawartość całej lodówki i wszystkich szafek tutaj w domu potem wróciłby do nas i opróżnił naszą lodówkę i szafki a potem pojechałby jeszcze do Nandos.
-Ok, to może chodźmy szybciej.
-Hahaha tak Paul biegnij my przyjdziemy za chwilę.- powiedziałam, gdy Paul poszedł pocałowałam namiętnie Louisa.
-Lili to było cudowne.- powiedział po naszym pocałunku.-Czyli dalej mnie kochasz.
-Tak kretynie.
-Idziemy musisz coś zjeść. Dzisiaj nic nie jadłaś
-Lou nie jestem głodna, proszę Cię.
-No ok, ale chociaż trochę musisz zjeść.
-No niech Ci będzie.
-Oj ty mój kochany uparciuszku.
-Lou, Lili na kolację.- krzyknęła ciocia
-Cudownie już w domu nawet zaczynają od Ciebie. Kurwa zajebiście.
-Oj no nie gniewaj się.
-No ok, ale już teraz na zawsze zostanie Lou i Lili a nie Lili i Lou.
-Skąd wiesz może moja mama będzie mówiła Lili i Lou.
-Mozliwe
-Chłopacy zawsze mówią Lili i Lou.
-No, ale to oni, wiem, ze mnie bardziej lubią to dlatego.
-Nie mnie bardziej lubią.
-Lou, Lili jesteście jak dzieci znowu się kłócicie.- powiedziała ciocia
-Nie
-Tak Lili byśmy się kłocili gdyby nie twoja ciocia
-Nie
-Tak Myszko
-Nie
-A teraz co robicie?- zapytała ponownie ciocia
-No kurde Lou to wszystko przez Ciebie. Sprowadzasz mnie na złą stronę nigdy się tyle nie kłóciłam. W ogóle się kiedyś nie kłóciłam
-No tak najlepiej wszystko co złe to Lou a wszystko co dobre to Lili.
-No a jak nie inaczej.
-Oj Lili, Lili dobrze chodźcie na dół, bo Niall wszystko zje.
-Oj no ja głodna nie jestem nie wiem jak Lou.
-Ja też nie.
-No ok, to was nie zmuszam. Ja już idę nie przeszkadzajcie sobie tylko Lou, żeby mi z tego siostrzeńców nie było.
-Dobrze, nie będzie przynajmniej na razie.
-LOU!-krzyknęłam.
-No dobrze, już nic nie mówię.
-Oj dzieciaki.
-Słuchamy ciociu .- powiedział Lou
-Louis to nie jest twoja ciocia
-Jeszcze nie, ale niedługo, kto wie,
-Lou wiem o czym mówisz, pamiętaj co Ci kiedyś powiedziałam
-Tak pamiętam.
-O czym wy mówicie
-Oj Liliniu nie ważne.- powiedział Lou
-No ok. Nie wnikam.
-To dobrze.
-Heeeeej  ludzie,  jakie życie  jest piękne.  Ptaki śpiewają, słońce  świeci.
-Stary  dobrze  się czujesz?
-  ...


Hej wam  możecie być źli.  Tak wiem  nawaliłam.  Jednak mam dobra  wiadomość  chyba.  Mam zerwane ścięgna w kolanie mam jakiegoś krwiaka  i torbiela  gdzie mi się zbiera woda i raczej teraz będę siedziala  w domu  wiec będę miała  czas pisać.  Mam nadzieje, ze wam się spodoba.
Kocham was. Do następnego,
Babajaga

P.S DODAŁAM NOWYCH BOHATERÓW.